Sędziowie kwestionują uprawnienia Trumpa do nakładania ceł bez zgody Kongresu

Sędziowie sądu apelacyjnego wyrazili w czwartek szeroki sceptycyzm wobec prawnego uzasadnienia prezydenta USA Donalda Trumpa dotyczącego jego największej rundy ceł, w tym cła na Kanadę, które właśnie podniósł do 35 procent.
Członkowie 11-osobowego składu sędziowskiego Sądu Apelacyjnego Stanów Zjednoczonych dla Okręgu Federalnego w Waszyngtonie wydawali się nieprzekonani twierdzeniami administracji Trumpa, że prezydent może nakładać cła bez zgody Kongresu, i w tym celu powoływali się na ustawę o międzynarodowych nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych.
„IEEPA nigdzie nie wspomina nawet o słowie «cła»” – powiedział sędzia okręgowy Jimmie Reyna, co świadczy o niedowierzaniu komisji wobec argumentów prokuratora rządowego.
Brett Shumate, prawnik reprezentujący administrację Trumpa, przyznał podczas 99-minutowego przesłuchania, że „żaden prezydent nigdy nie interpretował IEEPA w ten sposób”, ale utrzymywał, że mimo to jest ona zgodna z prawem.
Ustawa z 1977 roku, podpisana przez ówczesnego prezydenta Jimmy'ego Cartera, pozwala prezydentowi na konfiskatę aktywów i blokowanie transakcji w czasie stanu wyjątkowego. Po raz pierwszy została zastosowana podczas kryzysu zakładników w Iranie, a od tego czasu była wykorzystywana w związku z szeregiem globalnych niepokojów, od ataków z 11 września po wojnę domową w Syrii.
Trump twierdzi, że deficyt handlowy kraju jest tak poważny, że również kwalifikuje się do ochrony przewidzianej w ustawie.

W ostrej wymianie zdań z Shumate'em sędziowie apelacyjni zakwestionowali to twierdzenie, pytając, czy prawo w ogóle obejmuje cła i, jeśli tak, czy opłaty te są adekwatne do zagrożenia, jakie zidentyfikowała administracja.
„Jeśli prezydent twierdzi, że istnieje problem z naszą gotowością bojową” – powiedziała sędzia okręgowa Kimberly Moore – „i nakłada 20-procentowy podatek na kawę, to niekoniecznie musi to rozwiązać [problem]”.
Ruch Trumpa to „zapierający dech w piersiach” przejęcie władzy: prawnik powódekShumate stwierdził, że uchwalenie przez Kongres ustawy IEEPA przyznało prezydentowi „szerokie i elastyczne” uprawnienia do reagowania na sytuacje nadzwyczajne, ale dodał, że „prezydent nie domaga się nieograniczonej władzy”.
Jednak prawnik powodów, Neal Katyal, określił manewr Trumpa jako „zapierający dech w piersiach” przejęcie władzy, które w istocie sprowadza się do stwierdzenia, że „prezydent może robić, co chce, kiedy chce i tak długo, jak chce, pod warunkiem, że ogłosi stan wyjątkowy”.
Nie wydano żadnego orzeczenia. Niezależnie od tego, jaką decyzję przyniosą obrady sędziów, powszechnie oczekuje się, że sprawa trafi do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych.
Trump odniósł się do sprawy na swojej platformie Truth Social, publikując: „Wszystkim moim wspaniałym prawnikom, którzy tak ciężko walczyli o ratowanie naszego kraju, życzę powodzenia w dzisiejszej wielkiej sprawie Ameryki. Gdyby nasz kraj nie był w stanie się bronić, stosując CŁA przeciwko CŁOM, BYLIBYŚMY „UMARLI”, BEZ SZANS NA PRZETRWANIE ANI SUKCES”.

W dokumentach złożonych w tej sprawie administracja Trumpa twierdzi, że „istnieje stan wyjątkowy w kraju”, który wymaga jej polityki handlowej. Trzyosobowy skład sędziowski Sądu Handlu Międzynarodowego Stanów Zjednoczonych, wyspecjalizowanego sądu federalnego w Nowym Jorku, nie był jednak przekonany i w maju orzekł, że Trump przekroczył swoje uprawnienia.
Teraz sprawę rozstrzygną sędziowie sądu apelacyjnego.
Wyzwanie dotyczy tylko jednej partii podatków importowych, zaproponowanej przez administrację, która wprowadziła ich całą masę i może być gotowa ujawnić kolejne w piątek.
Sprawa dotyczy tak zwanych taryf celnych Trumpa z Dnia Wyzwolenia z 2 kwietnia, które nałożyły nowe podatki na niemal wszystkie kraje, a także taryf nałożonych osobno na Kanadę i Meksyk, które Trump uzasadniał jako reakcję na transgraniczny handel fentanylem i nielegalną migrację.
Nie obejmuje jednak innych ceł, w tym na zagraniczną stal, aluminium i samochody, ani tych nałożonych na Chiny w czasie pierwszej kadencji Trumpa i kontynuowanych przez ówczesnego prezydenta Joe Bidena.

Sprawa jest jednym z co najmniej siedmiu pozwów, w których zarzuca się Trumpowi przekroczenie uprawnień poprzez nałożenie ceł na inne kraje. Powodami są przedstawiciele 12 stanów USA i pięciu firm, w tym importera wina, firmy sprzedającej rury i artykuły hydrauliczne oraz producenta sprzętu wędkarskiego.
Konstytucja USA przyznaje Kongresowi uprawnienia do nakładania podatków — w tym taryf — jednak od dziesięcioleci ustawodawcy przekazują władzę nad polityką handlową Białemu Domowi.
Trump wykorzystał powstałą próżnię władzy, podnosząc średnie cła w USA do ponad 18 procent, co jest najwyższą stawką od 1934 roku, zgodnie z danymi Budget Lab na Uniwersytecie Yale.
Prokurator generalny jednego ze stanów pozywających Trumpa brzmiał pewnie po rozprawie, argumentując, że sędziowie „nie uwierzyli” w argumenty administracji Trumpa. „Zdecydowanie wolelibyście być na naszym miejscu” – powiedział prokurator generalny Oregonu, Dan Rayfield.
Rayfield powiedział, że cła Trumpa – płacone przez importerów w Stanach Zjednoczonych, którzy często próbują przerzucić wyższe koszty na swoich klientów – stanowią jedną z największych podwyżek podatków w historii Ameryki. „Dokonał tego jeden człowiek siedzący w Gabinecie Owalnym” – powiedział.
cbc.ca