Czego Trump i Netanjahu od siebie chcą

Prezydent Donald Trump brzmiał pewnie, gdy w niedzielę powiedział reporterowi, że porozumienie o zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem może zostać osiągnięte do końca tygodnia.
Izrael podobno zaproponował 60-dniowe zawieszenie broni i powrót 10 żywych i 18 zmarłych zakładników, spośród około 50 pozostałych izraelskich zakładników, z których 20 prawdopodobnie żyje. Hamas nadal naciska na trwałe zakończenie konfliktu.
Negocjacje między obiema stronami prowadzone są pośrednio, a Katar i Egipt przewodzą rozmowom . Wydaje się, że Stany Zjednoczone i Izrael zakładają, że w obliczu znacznego osłabienia Iranu i jego sił w regionie, Hamas będzie gotowy na dalsze ustępstwa.
Rozmowy te toczą się w obliczu pogłębiającego się kryzysu humanitarnego w Strefie Gazy, gdzie codziennie pojawiają się doniesienia o wysiedlaniu Palestyńczyków przez izraelskie wojska i strzelaniu do głodnych, zdesperowanych ludzi , którzy próbują zdobyć pożywienie , podczas gdy palestyńskie dzieci zmagają się z głodem , niedożywieniem i chorobami. W ostatnich walkach ginęli również izraelscy żołnierze .
Tymczasem premier Izraela Benjamin Netanjahu w tym tygodniu odwiedza Waszyngton. To jego trzecia wizyta od powrotu Trumpa do władzy, więcej niż jakiegokolwiek innego zagranicznego przywódcy.
Podczas kolacji w Białym Domu w poniedziałkowy wieczór Netanjahu wręczył Trumpowi kopię listu nominującego go do Pokojowej Nagrody Nobla. Trump wielokrotnie wyrażał zainteresowanie otrzymaniem Pokojowej Nagrody Nobla – wyróżnienia, które prezydent Barack Obama otrzymał na początku swojej prezydentury – i powoływał się na swoje działania „pokojowe” na Bliskim Wschodzie, w tym ataki na irańskie obiekty nuklearne, jako uzasadnienie.
Zakończenie wojny w Strefie Gazy, jak wierzy Trump, utrwaliłoby jego dziedzictwo. Musi jednak przekonać Netanjahu, by się na to zgodził. Aby poznać najnowsze informacje na temat relacji między Trumpem a Netanjahu, współprowadzący program Today, Noel King rozmawiał z Michaelem Koplowem, dyrektorem ds. polityki w Israel Policy Forum.
Poniżej znajduje się fragment ich rozmowy, zredagowany pod kątem długości i przejrzystości. W pełnym podcaście znajdziesz o wiele więcej, więc słuchaj Today, Explained wszędzie tam, gdzie słuchasz podcastów, w tym w Apple Podcasts , Pandora i Spotify .
Donald Trump i Benjamin Netanjahu toczą ze sobą zażarte spory, odkąd Trump objął urząd w styczniu. Jak obecnie wygląda ich sytuacja?
Wydaje się, że ich związek jest obecnie w szczytowym momencie. Ale nawet w ciągu ostatnich sześciu miesięcy byliśmy świadkami zarówno znaczących wzlotów, jak i upadków.
Z jednej strony, jest to już trzecia wizyta premiera Netanjahu w Białym Domu w drugiej kadencji prezydenta Trumpa, co wskazuje na to, że ci dwaj panowie łączą bliższe relacje niż jakikolwiek inny przywódca na świecie. Jednak te wizyty nie zawsze były tak harmonijne i nie zawsze były tak udane dla premiera Netanjahu, zwłaszcza ta druga wizyta.
Podczas tej drugiej wizyty premier Netanjahu, występując przed kamerami w Gabinecie Owalnym, zdawał się być zaskoczony wieloma wypowiedziami prezydenta Trumpa. Został zaskoczony cłami, gdy przybył do Waszyngtonu, rzekomo po to, by spróbować znieść wszelkie cła, które prezydent Trump zamierzał nałożyć na Izrael. I nie dość, że mu się to nie udało, to jeszcze prezydent Trump siedział przed kamerami i mówił o tym, jak Stany Zjednoczone dają Izraelowi 4 miliardy dolarów rocznie, a to dużo pieniędzy i Izrael powinien coś w zamian dostać.
Podczas tego spotkania został również zaskoczony kwestią Iranu. Prezydent Trump ogłosił na tym spotkaniu, że Stany Zjednoczone zamierzają rozpocząć bezpośrednie rozmowy z Iranem, czemu premier Netanjahu z pewnością się sprzeciwiał. Teraz wiemy, jak to się skończyło dwa miesiące później, ale wówczas uznano to za dość znaczący sygnał, że prezydent Trump i premier Netanjahu nie byli zgodni.
Do tego dochodzi niezręczność tej drugiej wizyty – podczas ostatniej wizyty prezydenta Trumpa na Bliskim Wschodzie, odwiedził on Arabię Saudyjską, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Zrobił z tych wizyt prawdziwą aferę, opowiadając o tym, jak bardzo kocha ten region, ale nie pojechał do Izraela i wiele osób odebrało to jako afront. Czy tak było?
Nie sądzę, żeby to był afront. Myślę, że pojechał do tego regionu, ponieważ chciał wrócić do domu z głośnymi, widocznymi demonstracjami siły USA i pokazać, że potrafi negocjować. Ostatecznie uważa się za negocjatora, a w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Katarze istniały wszelkiego rodzaju umowy handlowe i obietnice inwestycji. W Izraelu ich nie było.
Wybrał się w tę podróż na Bliski Wschód w maju. Co się zmieniło od tamtej pory?
Największą zmianą jest kampania przeciwko Iranowi, w ramach której przez 12 dni Izrael przeprowadzał ataki na irańskie obiekty nuklearne i wojskowe oraz stacjonujący tam personel, a następnie miał miejsce głośny atak USA na trzy irańskie obiekty nuklearne w Fordo, Natanz i Isfahanie.
W Izraelu, a już na pewno w administracji – i podzielam tę ocenę – kampania ta jest postrzegana jako niezwykle skuteczna. I w przeciwieństwie do podróży prezydenta Trumpa do tego regionu, tym razem Izrael zapewnił mu duże i widoczne zwycięstwo, o którym nagłośnił, jak tylko mógł.
Izrael daje mu więc zwycięstwo w sprawie Iranu, a teraz, jak to zwykle bywa z prezydentem Trumpem, szuka kolejnego zwycięstwa. W niedzielę mówi reporterom, że porozumienie w sprawie Gazy jest bliskie. Co, waszym zdaniem, próbuje zasygnalizować i co się stanie, jeśli się pomyli? Czy odbije się to na Netanjahu?
Są dwie rzeczy, o których prezydent Trump konsekwentnie mówił w kontekście swojej wizji Bliskiego Wschodu i tego, co chce osiągnąć. Po pierwsze, uniemożliwienie Iranowi uzyskania broni jądrowej. I niezależnie od tego, czy zostało to już ostatecznie zrobione, czy nie, prezydent Trump z pewnością traktuje to tak, jakby misja została wykonana i Iran nie zdobędzie już broni jądrowej.
Drugą rzeczą, o której stale mówi, jest położenie kresu walkom w Strefie Gazy, rozszerzenie Porozumień Abrahama i włączenie innych krajów do normalizacji, a moim zdaniem wszystko to powinno doprowadzić go do Pokojowej Nagrody Nobla, co moim zdaniem jest celem, który stawia ponad prawie wszystkie inne cele w dziedzinie polityki zagranicznej.
Aby osiągnąć ten drugi cel, potrzebuje premiera Netanjahu, który zgodzi się na jego działania, ponieważ nie ma świata, w którym walki w Strefie Gazy zakończą się bez zgody premiera Netanjahu. Jeśli premier Netanjahu się na to nie zgodzi, mogą pojawić się konsekwencje i być może prezydent Trump w końcu zmieni zdanie.
Myślę, że to, co obecnie widzimy ze strony premiera Netanjahu, to próba rzeczywistego wydłużenia tego okresu. Pierwszym elementem jest potencjalne 60-dniowe zawieszenie broni w Strefie Gazy, które nie przyniesie trwałego zakończenia wojny, ale da prezydentowi Trumpowi szansę, której obecnie poszukuje. A jeśli te negocjacje zakończą się sukcesem, dadzą premierowi Netanjahu dwa miesiące na zastanowienie się, czy chce je kontynuować, czy też po 60 dniach walki w Strefie Gazy zostaną wznowione.
[Netanjahu] lubi rozszerzać swoje możliwości tak bardzo, jak to możliwe, więc zyskanie na czasie będzie ważne i pozwoli mu dać prezydentowi coś, czego prezydent od niego naprawdę żąda, a to powinno przynajmniej na chwilę odciążyć go od presji.
Ci dwaj mężczyźni mają różne motywacje, jeśli chodzi o naród palestyński. Netanjahu najwyraźniej nie przejmuje się Palestyńczykami. Zależy mu na bezpieczeństwie Izraela. Trump chce porozumienia w sprawie Gazy, bo lubi zawierać umowy. Czy myślisz, że Donald Trump przejmuje się losem narodu palestyńskiego?
Kiedy prezydent Trump mówi o Palestyńczykach, zwłaszcza w trakcie swojej kadencji, robi to z empatią, której nie zawsze dostrzegamy u niego w innych kwestiach. Dość regularnie, gdy mówi o Strefie Gazy, mówi o tym, że Palestyńczycy cierpią i zasługują na coś lepszego. Nieczęsto słyszymy tego typu język od premiera Netanjahu i wielu izraelskich przywódców.
Problem polega na tym, że aby osiągnąć realne rozwiązanie problemu Gazy, potrzebna jest jakaś wizja polityczna. Prezydent Trump często mówi o tym, że Palestyńczycy zasługują na lepsze życie i powinni je mieć. Rzadko jednak słyszy się, jak mówi o tym, jak jego zdaniem uda im się to osiągnąć politycznie, a nie tylko o tym, że to kwestia jakości życia.
Widzieliśmy to, gdy ogłosił swój plan „Gaza Riviera” podczas pierwszej wizyty Netanjahu w Waszyngtonie, i widzieliśmy to ponownie, nawet wczoraj wieczorem, gdy prezydent Trump został zapytany o dwa państwa i nie odpowiedział. Oddał sprawę Netanjahu. Netanjahu dał jasno do zrozumienia, że Izrael nie postrzega państwa palestyńskiego jako części izraelsko-palestyńskiej przyszłości politycznej.
Zarówno Trump, jak i Netanjahu potrzebują tej relacji. Trump potrzebuje Netanjahu. Netanjahu potrzebuje Trumpa. Kto kogo bardziej potrzebuje, Twoim zdaniem?
Netanjahu potrzebuje Trumpa zdecydowanie bardziej, niż Trump potrzebuje Netanjahu.
To, czego Trump oczekuje teraz od Netanjahu, to rzeczy, które dobrze by było mieć. Chce rozszerzyć Porozumienia Abrahama. Chce lepszej koordynacji w całym regionie. Chce swojej Nagrody Nobla. Ale ostatecznie Stany Zjednoczone mają mnóstwo innych problemów na głowie. Stany Zjednoczone są globalnym supermocarstwem, podczas gdy Izrael nie. A Stany Zjednoczone mogą pracować nad wieloma innymi sprawami, nawet jeśli relacje Trump-Netanjahu okażą się słabe, a koordynacja okaże się nie być tym, czego chce prezydent Trump.
Z punktu widzenia premiera Netanjahu Stany Zjednoczone są niezbędne i jest mnóstwo rzeczy, do których dąży, a do których potrzebuje prezydenta Trumpa. Widzieliśmy to w praktyce w Iranie, gdzie Izrael samodzielnie przeprowadził naloty, ale od początku było jasne, że Stany Zjednoczone potrzebują nie tylko akceptacji działań Izraela, ale także faktycznej interwencji i podjęcia działań.
Ostatecznie premier Netanjahu nie może sobie pozwolić na to, by znaleźć się po złej stronie prezydenta Trumpa i myślę, że postawi go to przed trudnymi wyborami w kwestii Gazy, gdzie nie ma wątpliwości, że prezydent Trump chce zakończenia tej wojny. Premier Netanjahu również może chcieć jej zakończenia, ale chce, by zakończyła się ona na bardzo konkretnych i wąskich zasadach. A jeśli obaj panowie będą mieli odmienne zdanie w tej kwestii, premier Netanjahu naprawdę nie może sobie pozwolić na spór z prezydentem Trumpem.
Vox