W wyrównaniu linii pomocy Madrytu Alonso ryzykuje, że uderzy w skrzydła Bellinghama

Z Jude Bellingham wszystko kręci się wokół rozwiązań.
Pojawiając się z legendarnymi defensywnymi wślizgami, pojawiając się w drugim polu karnym z równie legendarnym wkładem w bramki -- jest zwykłym Winstonem Wolfem z "Pulp Fiction". Rozwiązuje problemy.
Ale reprezentuje też jeden. Pokaźny. (I nie, nie uraz barku, który w końcu wyleczy niewielką operacją, jak tylko skończy się ten Klubowy Puchar Świata .)
Sam fakt, że Bellingham jest piłkarzem ultrauprzywilejowanym pod względem żarłocznego ducha rywalizacji, elitarnych zdolności sportowych i, przede wszystkim, jego staroszkolnego podejścia „biegaj wszędzie, rób wszystko, bądź najlepszym graczem box-to-box” sprawia, że dla niewprawnego oka wygląda jak uosobienie bohatera każdego ucznia. Dlatego kibice Madrytu, od jego pierwszego meczu na Santiago Bernabéu w zeszłym sezonie, tak często śpiewali „Hey Jude”.
Oni go kochają. Przeciśnie się przez herb klubu, wystawi swoje ciało na ryzyko, ból nie jest dla niego niczym, a najczęściej takie rozwiązania zapewnią Realowi Madryt punkty, które podkreślą ich słynne motto: „Daj z siebie wszystko aż do ostatnich sekund”.
Więc jaki jest problem , słyszę, jak pytasz? Problem polega na tym, że menedżer Xabi Alonso odziedziczył tę samą sytuację, która doprowadziła jego poprzednika, Carlo Ancelottiego, do szału.
Zarówno poprzedni trener Realu Madryt, jak i obecny byli wybitnymi, wygrywającymi Ligę Mistrzów UEFA środkowymi pomocnikami, gdy jeszcze nosili buty do gry. Nie mają po prostu władzy, aby zorganizować strukturę gry pierwszej drużyny Madrytu w sposób, który uważają za stosowny, mają uprzywilejowane zrozumienie tego, jak ma działać maszynownia pomocy. Nie tylko to głoszą, oni to zrobili.
W szczególności przez cały poprzedni sezon, gdy Toni Kroos przeszedł na emeryturę, Ancelotti pilnie chciał wykorzystać Bellinghama jako gościa, który zakotwiczy pomoc, utrzyma ją w całości, dowodzi strukturą, a także doda kilka swoich charakterystycznych bramkowych ozdobników. Włoch nie był w stanie zrealizować tej wizji, ponieważ nie zaufał Bellinghamowi w jednym problemie.
To fakt, że ponieważ Jude może, Jude robi. Innymi słowy, ma ogromny apetyt na wszystko.
Jeśli piłka nie leci w jego kierunku, idzie jej szukać. Jeśli widzi, że pojawia się niebezpieczeństwo, biegnie do akcji, reagując, aby ugasić pożary. Kiedy widzi lukę lub szansę na wyciągnięcie rywala z pozycji, rusza, pędząc w akcji, która czasami będzie dobrym zakładem procentowym — ale czasami nie.
Alonso nie tylko odziedziczył te tendencje po swoim gwiazdorskim pomocniku, ale też się o nie martwi. Martwi się, ponieważ za wszelką cenę chce narzucić równowagę, strukturę, solidność i koniec z tym, w jaki sposób Real Madryt został łatwo rozdarty, tak że ich linie miały między sobą ogromną przestrzeń, a poszczególni zawodnicy mieli między sobą luki – najlepszym przykładem są mecze Barcelony w zeszłym sezonie i mecz Arsenalu w Londynie.
Zespołom często udawało się ich ukarać, opierając się na fakcie, że Real Madryt, po stracie piłki, był nieudolnie ustawiony.
Dopóki Real Madryt nie pozyska naprawdę znakomitego defensywnego pomocnika, Alonso jest zdecydowany nauczyć Bellinghama nieco bardziej ograniczonych ruchów – albo przynajmniej większej dyscypliny i strategii.
To będzie walka. Walka, ponieważ Bellingham, mający zaledwie 21 lat, jest światowej klasy w każdym aspekcie swojej gry -- poza tym jednym. To będzie go frustrować, będzie czuł, jakby podcięto mu skrzydła i, niemal na pewno, między nim a jego nowym trenerem będą iskry.
Alonso jest błyskotliwym komunikatorem, niezwykle bystrym, ale jest bardzo zdeterminowany i, gdy trzeba, bardzo ostry w tym, czego żąda i jak się wyraża. Plusem jest to, że w niedzielnym zwycięstwie nad meksykańską drużyną Pachuca już było widać dowody, że ten błyskotliwy Anglik przynajmniej odbiera wiadomość.
Po znakomitym występie w 10-osobowym zwycięstwie, przegrywając 1-0 i po wyrzuceniu Raúla Asencio , Bellingham powiedział: „Szef i ja rozmawiamy dużo każdego dnia. Xabi jest absolutnie najlepszym trenerem. Już pokazał nam, że ma mnóstwo dobrych pomysłów na to, jak grać – jak bronić i jak atakować. Wszystko to będzie niezwykle ważne dla tej nowej ery, którą rozpoczyna”.
Słowa są dobre. Wskazują na syntezę uczuć i przekonań. Przekazują wiarę, że w odpowiednim czasie nastąpi postęp.
Ale nikt nie powinien mieć wątpliwości, że będzie to fundamentalna zmiana nastawienia Bellingham. Nie będzie łatwo, a na drodze trenera i gwiazdy pojawią się przeszkody. Alonso traktuje Bellinghama jako coś więcej niż tylko gwiazdę swojej drużyny – będzie to jego ulubiony projekt.
Potencjalne zyski są gigantyczne.
Jeśli Real Madryt potrafi dodać więcej inteligencji i dyscypliny piłkarzowi, który w pełni sił i formie plasuje się już w pierwszej dziesiątce światowego rankingu, potencjał jest niemal nieograniczony – z pewnością w kategorii Złotej Piłki – jednak słynie z tego, że lampart nie zmienia łatwo swoich cętek.
Część piękna i błyskotliwości Bellinghama tkwi w samym fakcie, że gdy widzi okazję, chwyta ją. Dla reszty z nas, którzy nie są odpowiedzialni za zarządzanie Madrytem, jest to po prostu niezwykłe.
Ale ten trener jest niezwykle zdeterminowany.
„Chcę, aby mój zespół grał jak kolektyw, zarówno w tym, jak naciska, jak i w tym, jak rozgrywa piłkę” – powiedział Alonso przed rozpoczęciem turnieju. „To da nam stabilność zespołu i pozwoli nam na to, aby indywidualne cechy zrobiły różnicę. Chcę, aby mój zespół zrozumiał, co powinniśmy robić z piłką i bez niej.
„Jude, w moim zespole, jest pomocnikiem. Chcę, żeby stał się jak najbardziej efektywny. Jest w dobrym wieku, żeby się uczyć i pracować. Wspaniałą rzeczą dla trenera jest mieć doskonałych piłkarzy – wszystko inne staje się wtedy moim problemem”.
Wszystko tam jest. Wiadomość jest jasna. Alonso uwielbia cechy Bellinghama, ale widzi konkretne pole do ulepszeń. Ulepszeń, dla których ma plan szyty na miarę.
Ale jest jeszcze jedna mała łyżka dziegciu w tej beczce miodu. Thomas Tuchel, trener Anglii , który również musi znaleźć sposób na wykorzystanie Bellinghama, chce, aby jego genialna młoda gwiazda grała „jak najbliżej bramki”.
Steve Nicol wyjaśnia szkody, jakie Real Madryt wyrządza poprzez rozgrywanie Klubowych Mistrzostw Świata zamiast regularnego okresu przygotowawczego.
Niemiec będzie wykorzystywał Bellinghama albo za głównym napastnikiem, albo jako fałszywego nr 9 tak często, jak to możliwe. To całkowita zmiana roli w porównaniu z tym, czego obecnie wymaga się od Bellinghama na poziomie klubowym.
Cóż za ciekawy test dla gracza. Jakiego interesującego rozwoju jego stylu powinniśmy być świadkami. Ale, powtórzę, nie będzie łatwo.
Fakt, że Bellingham będzie tymczasowo wyłączony z gry, podczas gdy jego ramię będzie się goić, daje mu okazję do obserwowania i uczenia się -- zamiast uczenia się poprzez uczestnictwo. Nie mylcie się, to młody człowiek, który jest niezwykle inteligentny i niezwykle głodny poprawy.
Fakt, że będzie obserwował efekt Alonso, a następnie będzie do niego dochodził, powinien być pozytywny.
Pod tym wszystkim kryje się jednak przysłowie o lamparcie i jego cętkach. Alonso prosi Bellinghama o ograniczenie niektórych z jego najbardziej ekscytujących i centralnych naturalnych tendencji.
Czy wiadomość dotrze i jeśli tak, to jak szybko? Jeśli tak, to będą to niezwykle ekscytujące czasy dla trenera, zawodnika i Realu Madryt.
espn