Rząd podtrzymuje zamiar promowania języka katalońskiego w UE pomimo wczorajszego niepowodzenia.

Oficjalny status języka katalońskiego, baskijskiego i galicyjskiego w Unii Europejskiej będzie musiał ponownie poczekać. Przynajmniej do czasu, aż Madryt rozwieje obawy wyrażone przez grupę co najmniej siedmiu krajów, które wciąż potrzebują wyjaśnień w kwestiach finansowych i prawnych.
Jednak minister spraw zagranicznych José Manuel Albares zapewnił wczoraj, że Hiszpania będzie nadal działać na rzecz osiągnięcia jednomyślności i zobowiązał się do utrzymywania rozmów z ministrami spraw zagranicznych i spraw europejskich, którzy nadal mają pytania.
„Chcemy to zrobić szybko i zwięźle” – dodał po południu sekretarz stanu UE Fernando Sampedro, który bronił tej kwestii na posiedzeniu Rady do Spraw Ogólnych UE.
Następne spotkanie zaplanowano na 24 czerwca, więc termin jest napięty, jeśli Hiszpania zdecyduje się poddać sprawę pod ponowne głosowanie.
Zapytany o tę sprawę, Adam Szlapka, minister ds. europejskich Polski (która sprawuje rotacyjne przewodnictwo w UE), stwierdził, że nie będzie widział problemu w ponownym włączeniu tej kwestii do porządku obrad, jeśli tylko Hiszpania o to poprosi.
Sekretarz stanu nie wie jeszcze, czy będą skłonni przedstawić mu tę propozycję w przyszłym miesiącu.Sekretarz stanu nie chce jednak na razie sprecyzować, czy będą skłonni podjąć kolejną próbę w przyszłym miesiącu, czy też wolą poczekać, aż sprawa dojrzeje i w ciągu najbliższych sześciu miesięcy uda się rozwiać więcej wątpliwości.
Od lipca prezydenturę obejmie Dania, kraj rządzony przez socjaldemokratkę Mette Frederiksen, sojuszniczkę Pedro Sáncheza, która nie powinna mieć żadnych problemów z udzieleniem pomocy Madrytowi w tej sprawie. Co więcej, duńska minister ds. europejskich Marie Bjerre była jedną z niewielu osób, które wczoraj poinformowały prasę, że są gotowe przyjąć hiszpańską propozycję.
„Rozpoczynamy dziś pracę nad kontynuacją kontaktów z państwami członkowskimi. Naszą ambicją jest rozwiązanie tego problemu tak szybko, jak to możliwe” – powiedział Sampedro. Przy tej okazji Hiszpania poprosiła o rozpoczęcie tej debaty 9 maja, trzy tygodnie przed wtorkowym szczytem.
Przy tej okazji Hiszpania zwróciła się z prośbą o rozpoczęcie debaty 9 maja, na trzy tygodnie przed szczytem, który odbędzie się we wtorek, i zgodnie z obietnicą umieściła punkt w porządku obrad do przyjęcia przez Radę do Spraw Ogólnych UE. Jednak, podobnie jak we wrześniu 2023 r., głosowanie nie odbyło się. Tym razem to Polska, która w tym semestrze sprawuje rotacyjne przewodnictwo w UE, podjęła decyzję o przełożeniu głosowania, ponieważ kilku ministrów domagało się, aby Hiszpania rozwiązała te kwestie przed poddaniem sprawy pod głosowanie.
Minister Albares mówi o siedmiu niechętnych państwach, ale inne źródła dyplomatyczne twierdzą, że jest ich kilkanaście.„Teraz zadaniem Hiszpanii jest wyjaśnienie tej kwestii” – powiedział polski minister spraw europejskich Adam Szlapka.
Hiszpania zaakceptowała odroczenie i obiecała dalszą współpracę ze sceptycznie nastawionymi krajami, aby spróbować ponownie tak szybko, jak to możliwe. Minister spraw zagranicznych José Manuel Albares ogłosił, że natychmiast skontaktuje się ze swoimi odpowiednikami w siedmiu krajach, które mają wątpliwości, stwierdzając jednocześnie, że pozostałych dwadzieścia państw (w tym Hiszpania) jest gotowych podjąć decyzję wymagającą jednomyślności.
Jednak różne europejskie źródła dyplomatyczne wskazują, że co najmniej kilkanaście państw członkowskich jest niechętnych i nie jest gotowych zająć się tą kwestią, jeśli ostatecznie zostanie ona poddana pod głosowanie w najbliższym czasie.
Wśród sceptyków znajdują się ważne figury na europejskiej szachownicy. Podobnie jak w Niemczech, rządzonych obecnie przez kanclerza Friedricha Merza, należącego do rodziny politycznej Europejskiej Partii Ludowej. Gunther Krichbaum, minister stanu ds. Europy, jako pierwszy ostro wypowiedział się przeciwko tej propozycji, po tym jak bronił go hiszpański sekretarz stanu ds. UE Fernando Sampedro, wysłany przez Hiszpanię w celu przeforsowania tej propozycji. Na tego typu spotkaniach zabranie głosu jako pierwszy ma ogromne znaczenie i ustala ton całej rozmowy.
Obawy wyrazili również ministrowie z Włoch, Austrii, Czech, Chorwacji, Finlandii i Szwecji. „Mam nadzieję, że nie będziemy musieli dziś głosować” – powiedział fiński minister spraw europejskich Joakim Strand po przybyciu na spotkanie. „Wciąż istnieją obawy ze strony służby prawnej Rady” – dodał – „i jest to coś, co musimy traktować bardzo poważnie”.
Cztery kraje — Rumunia, Belgia, Słowenia i Portugalia — zabrały głos, otwarcie deklarując poparcie dla Hiszpanii, podczas gdy inne, takie jak Malta i Dania, również wyraziły swoje poparcie. Zawsze dyplomatyczna Francja ze swej strony cieszy się, że nie należy do bloku przeciwnego, chociaż za zamkniętymi drzwiami delegacja francuska również nie uznała za stosowne uzyskać jej aprobaty w tym tygodniu.
Z jednej strony nierozstrzygnięte są kwestie finansowe, gdyż chociaż Hiszpania zobowiązała się do pokrycia kosztów technicznych i materiałowych związanych z uznaniem trzech języków, nadal są tacy, którzy obawiają się, że w przyszłości inny rząd o odmiennych poglądach politycznych odmówi pokrycia tych kosztów. Komisja Europejska oszacowała we wstępnym raporcie, że kwota ta wyniesie 132 mln euro; szacunki te opierają się na szacunkach dotyczących języka gaelickiego, najnowszego języka oficjalnie uznanego.
Z drugiej strony istnieją kraje, które nie zgadzają się z argumentem Hiszpanii, że opinie służb prawnych Rady – które mają wątpliwości co do tego, czy należy ponownie otworzyć traktaty, aby dodać te trzy języki – nie są wiążące. Jest to kwestia wyjątkowo drażliwa wśród 27 Państw Członkowskich.
Albares argumentował, że rząd przedstawił już „bardzo solidny raport” dotyczący „pełnej zgodności hiszpańskiej propozycji z traktatami” i argumentował, że opinia służb prawnych Rady jest po prostu „kolejną opinią”. „Osobiście słyszałem od ekspertów prawnych z wielu Państw Członkowskich, że zgadzają się z nami, że nie ma przeszkód prawnych” – powiedział Sampedro w Brukseli.
W stolicy Unii Europejskiej panuje przekonanie, że Hiszpania w swojej najnowszej próbie próbowała działać zbyt szybko. Naciski wywierane na stolice przez administrację Pedro Sáncheza niewątpliwie pomogły wielu delegacjom zrozumieć polityczną wagę tej kwestii. Wśród powściągliwych są jednak tacy, którzy są oburzeni stylem, który uważają za zbyt agresywny, i proszą o zajęcie się podstawowymi problemami w odpowiednim czasie.
Odmowa nie jest kategoryczna, ale zalecają edukację w zakresie zagadnień prawnych i finansowych. A także cierpliwość.
lavanguardia