Levante wraca do Pierwszej Ligi trzy lata później po zwycięstwie nad Burgos i powrocie

Levante to klub, któremu zawsze towarzyszy cierpienie. Czasami przynosi to smutek i odbiera drużynie awans poprzez rzut karny w ostatniej minucie dogrywki, stawiając ją na skraju finansowej ruiny. To właśnie w tej odporności odnajdują siłę, by walczyć o awans, który jest dla nich niczym odkupienie za doznane okrucieństwo. Piłka nożna pokazała mu w El Plantío przyjazne oblicze, choć nie było to łatwe. Musiał wrócić po meczu, który Burgos od samego początku stawiał na trudnym poziomie po golu Fer Niño , zmarnowanym karnym i wyrównującym golu José Luisa Moralesa, zweryfikowanym przez VAR, oraz drugim golu Niño, który sprawił, że drużyna znalazła się daleko od Pierwszej Ligi.
Porażka była ciosem, ale remis też nie był wart zachodu, biorąc pod uwagę, że spośród rywali słabł tylko Mirandés , który zremisował z Almerią . Musieli wygrać i zaczęli od remisu, którego dokonał Brugué . Do końca meczu pozostało pięć minut i długa dogrywka, którą musieli wykorzystać. „Chcieliśmy remisu, nawet mając Moralesa na pozycji obrońcy” – wyznał trener Julián Calero . Przybył, aby dokonać cudu i pokonał wszelkie możliwe naciski i przeszkody. „ Mówili, że w Levante nigdy nie zdarzają się dobre rzeczy, ale jednak się zdarzają . Zaryzykowałem i zadziałało” – wyznaje z radością.
Musiałby cierpieć przez kolejny tydzień, gdyby te 90+7 minut nie dało mu pewności siebie piłkarza, który w tym sezonie zrobił różnicę dla Levante. Carlos Álvarez , niski, szybki i utalentowany jak nikt inny, otrzymał piłkę od Comandante Moralesa, poprowadził ją wzdłuż pola karnego, aż stworzył przestrzeń, z której mógł oddać strzał lewą nogą, który ustalił wynik na 2-3 i wprowadził Levante do Pierwszej Ligi. Ten zawodnik, który nie do końca odnalazł się w Sevilli, okazał się genialny w koszulce Granota.
Młody zespół prowadzili doświadczeni gracze, tacy jak bramkarz Andrés Fernández, oraz dwaj oddani Granotom, Vicente Iborra i Morales , którzy zeszli do drugiej ligi, aby ją wzmocnić.

Levante wraca do Pierwszej Ligi i będzie mogło świętować zwycięstwo w meczu z Eibar po trudnym sezonie i wielu problemach finansowych. José Danvila został większościowym udziałowcem po tym, jak Alavés wyeliminowało go z awansu rzutem karnym w 129. minucie baraży , i od tamtej pory walczy o przetrwanie klubu, co teraz staje się jasne. „Mieliśmy trzy- i pięcioletni plan, który zmaterializował się w dwa. Przyspieszono. Poszedłem do wierzycieli, żeby powiedzieć im, żeby mi zaufali, bo wpłaciłem pieniądze i mieliśmy zamiar wyjść. I co się stało, to się stało” – wyznał na stadionie Burgos.
Dla Danvili Calero był kluczową postacią. „Dokonaliśmy bardzo dobrego wyboru trenera, o którym wiedzieliśmy, że wydobędzie to, co najlepsze z tej młodej drużyny. Daliśmy mu to, co najlepsze, żeby mógł to zamienić w złoto i zrobił to” – wyznał.
Nazwisko Calero jest synonimem takich znakomitych nazwisk, jak Manolo Preciado, Mané, Muñiz i Luis García, ale w połowie sezonu musiał dokonać zmian w sztabie szkoleniowym i zwolnić asystenta, ponieważ budżet Levante nie pozwalał na utrzymanie większego zespołu.
W styczniu klub sprzedał obrońcę Andrésa Garcíę do Aston Villi za 10 milionów euro, a Fabrício Santosa do brazylijskiej EC Vitória za 600 000 euro, aby zapewnić sobie płynność finansową i wypłacić pensje. Klub zobowiązał się także do podpisania kontraktu z Gruzinem Giorgim Kochorashvilim (5,5 miliona euro) ze Sportingiem Portugal, do którego dołączy 1 lipca. Był to jedyny sposób na wyciągnięcie zespołu z tarapatów, podczas gdy klub obciął wydatki o 15 milionów i musiał zwolnić ponad dwudziestu pracowników.
Przychody z transmisji telewizyjnych, które w pierwszej lidze wzrosły do 40–50 milionów euro, pomogą klubowi poradzić sobie z rachunkami, które w ubiegłym sezonie przyniosły stratę w wysokości 12,9 miliona euro, zwiększając tym samym zadłużenie do 101,4 miliona euro.
elmundo