„Jak z dziećmi”. Tusk zareagował na słowa Hołowni o zamachu stanu

W piątek 25 lipca Szymon Hołownia zszokował opinię publiczną, mówiąc w Polsat News o propozycjach, które w jego ocenie był namowami do zdrady stanu. W sobotę w Pabianicach do tej wypowiedzi odniósł się premier Donald Tusk.
Donald Tusk odniósł się do słów Szymona Hołowni– Ja wam powiem, to jest trochę jak z dziećmi na wakacjach. Nie mówię, że to dziecko, żebyście mnie dobrze zrozumieli. Też ostatnio mamy przykłady, jak niepoważne zachowanie albo niepoważne słowa mogą zrodzić bardzo poważne konsekwencje – mówił szef rządu.
– Jak puszczamy dzieci na wakacje to przecież im mówimy: „Nie rób głupot, bo głupoty mogą zamienić się w dramat”. W polityce jest dokładnie tak samo. Słowa, jakieś gesty, jakieś nieostrożne decyzje... – kontynuował swoje porównanie. Dodawał, że choć niektórzy mogą po prostu uznać to za niepoważne, to podobne zachowania mogą nieść poważne konsekwencje „dla ludzi, całych państw”.
– Będę też przy waszej pomocy bardzo prosił wszystkich, którym jeszcze zależy tak samo, albo trochę tak mocno, jak nam zależało 15 października na tym samym, żeby się ogarnęli, zrozumieli, że polityka to jest poważna gra – podkreślał Tusk, zwracając się do mieszkańców Pabianic.
Premier podkreślał, że pamięta cały czas o "względach zewnętrznych i wewnętrznych". – W polityce nie może być miejsca, albo jak najmniej miejsca, na wyścigi albo zdrajców, albo głupców, albo ludzi bez wyobraźni, bo za poważne rzeczy są w naszych rękach – przypominał.
„Zamach stanu”. Co dokładnie powiedział Hołownia?W programie „Gość Wydarzeń” Szymon Hołownia ujawnił kulisy politycznych nacisków, jakie miały miejsce po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich. Jak podkreślił, nie brakowało głosów sugerujących mu działania, które sam nazwał zamachem stanu.
– Wielokrotnie proponowano mi, sugerowano, rozpytywano mnie, czy jestem gotowy przeprowadzić zamach stanu, bo do tego się to sprowadza – mówił polityk w rozmowie z Marcinem Fijołkiem. – Przychodzili do mnie politycy, prawnicy, różni ludzie, którzy byli sfrustrowani wynikiem wyborów prezydenckich – dodawał.
Marszałek zaznaczył jednak, że nie zamierzał ulegać namowom. – Zamachu stanu ze mną się nie zrobi. Nie głosowałem na Karola Nawrockiego, to nie był mój kandydat, natomiast jako marszałek Sejmu jestem zobowiązany uszanować wolę większości wyborców, odebrać przysięgę od prezydenta, zapewnić ciągłość zwierzchnictwa sił zbrojnych, władzy w Polsce i rozmawiać z prezydentem, z którym mamy rozbieżne poglądy na bardzo wiele spraw – zapewniał.
Czytaj też:Słowa Hołowni będą miały konsekwencje? Jest zawiadomienie do prokuraturyCzytaj też:Zamach stanu, ale bez nazwisk. Prawnik wyjaśnia, czy Hołownia złamał prawo
Wprost