Polska szykuje się do odbicia Bałtyku od zachodniej konkurencji

- W 2015 r. polscy armatorzy na zachodniej flance Morza Bałtyckiego, między Świnoujściem a Szwecją posiadali około 80 proc. rynku. Dziś nasz udział spadł poniżej 60 proc.
- Co gorsza, polscy przewoźnicy podbierali sobie wzajemnie pasażerów i ładunki, oferując rejsy ze Świnoujścia w odstępie godziny. Efekcie wypełnienie promów nie było większe niż 40 proc.
- - Z jednej strony odważnie inwestujemy w nowe jednostki, żeby obronić polski udział w rynku i go poszerzyć, a z drugiej opowiadamy się za szeroko zakrojoną współpracą polskich armatorów - mówi Arkadiusz Marchewka, wiceminister infrastruktury.
Pozycja polskich armatorów: Polferries i Unity Line została zachwiana na skutek tego, że ich flota nie została uzupełniona na czas nowymi nowoczesnymi jednostkami. Moment ten zaważyła zagraniczna konkurencja, wchodząc na linie obsługiwane przez nasze statki. Symbolem tego było uruchomienie w maju 2022 r. połączenia Świnoujście-Trelleborg obsługiwanego przez niemieckiego TT-Line.
Projekt rozbudowy floty napisany na nowoZdaniem wiceministra infrastruktury, Arkadiusza Marchewki, odpowiedzialnego za sprawy morskie, to skutek tego, że lansowany przez poprzedni rząd program Batory zakończył się fiaskiem.
- Po pomyśle wybudowania promu w stoczni w Szczecinie została rdzewiejąca stępka. Gdyby w 2017 r. fachowcy podjęli decyzję o tym, że należy budować statki w Gdańsku, a nie robić polityczną szopkę, to nie mielibyśmy problemów, z którymi dzisiaj się mierzymy, w tym z utratą części rynku na Bałtyku - powiedział on wywiadzie udzielonym WNP.PL.
Jak dodał, budowanie promów nie jest celem samym w sobie. Promy mają być narzędziem w rękach armatorów, aby jak najwięcej ładunków było transportowanych naszymi statkami między Polską a Skandynawią.
- Około 2014 r. powstał plan stworzenia polskiej grupy promowej. Skasowano go w 2015 r. Wtedy polscy armatorzy na zachodniej flance Morza Bałtyckiego, między Świnoujściem a Szwecją, którędy przebiega najkrótsze połączenie północy i południa kontynentu, posiadali około 80 proc. rynku. Na skutek niezrealizowania programu, o którym tyle odpowiadano, zagraniczna konkurencja zabrała ładunki na swoje pokłady. Dziś nasz udział spadł poniżej 60 proc. Dlaczego? Bo partacze wzięli się za realizację inwestycji promowych - ocenił wiceminister.
Przypomniał, że budowę promów rozpoczęto bez zapewnionego finansowania. Chwalono się, że prom został już postawiony na wodzie, tylko że nikt za to nie zapłacił.
- Musieliśmy zagwarantować dodatkowe finansowanie. W sumie dodatkowe 1,3 mld zł z Funduszu Inwestycji Kapitałowych. Część została przeznaczona na dokapitalizowanie spółki Polskie Promy powołanej dla realizacji tego przedsięwzięcia, a część na spłatę pożyczek, których poprzedni rząd jej udzielił. Żeby odzyskać rynek i wzmocnić pozycję konkurencyjną armatorów, podjęliśmy ważną decyzję, aby ten projekt nie tylko sfinansować, ale napisać go na nowo, przygotować zupełnie nowy biznesplan, oparty już o konkretne wyliczenia. Według pierwotnej koncepcji te promy nie miały prawa na siebie zarobić - stwierdził Arkadiusz Marchewka.
Po dokapitalizowaniu spółki uruchomiono również część związaną z finansowaniem komercyjnym w bankach. W czerwcu została podpisana umowa na finansowanie komercyjne dla drugiej jednostki.
- Sytuację mamy opanowaną. Zajęło nam to parę miesięcy, wymagało bardzo zdecydowanych i konkretnych działań. Zrobiliśmy to, bo uznajemy branżę stoczniową oraz armatorów za fundament gospodarki morskiej. W naszym narodowym interesie jest, aby była ona mocna. Gdyby projekt budowy promów prowadzić od razu, od 2017 r., na rynkowych zasadach, nie doszłoby do utraty rynku na Bałtyku - powiedział wiceminister infrastruktury.
Polsca pomoże w konkurencji ze światowymi gigantamiJak wylicza, na Morzu Bałtyckim, jeśli chodzi o polskich armatorów, działa dwóch należących do Skarbu Państwa i jeden prywatny. Unity Line ma cztery jednostki, Polferries - trzy i Euroafryka też trzy (pływają w barwach Unity Line).
- Nie konkurujemy z firmami, które mają po dwa, trzy promy, tylko ze światowymi gigantami, którzy bardzo chętnie zajęliby cały rynek. Nie możemy sobie na to pozwolić, więc z jednej strony odważnie inwestujemy w nowe jednostki, żeby obronić polski udział w rynku i go poszerzyć, a z drugiej opowiadamy się za szeroko zakrojoną współpracą polskich armatorów, aby dysponując łącznie 10 promami, a docelowo aż 13, nie tylko operować w miejscach, gdzie już jesteśmy na Bałtyku, czyli pomiędzy Polską a Szwecją, ale też podjąć odważną decyzję o ekspansji i świadczeniu usług z innych portów - dodał.
Temu ma służyć stworzenie spółki Polsca - Pol - jak Polska, i Sca - jak Scandinavia, która łączyłaby polskich przewoźników promowych na poziomie operacyjnym.
- Chodzi o to, aby w sposób mądry zarządzać flotą. Podam przykład. Dochodziło do takich sytuacji, że statek Unity Line, należący do państwowej Polskiej Żeglugi Morskiej, wypływał ze Świnoujścia wypełniony w 40 proc., a godzinę później, zgodnie z harmonogramem, ruszał w rejs statek Polferries, należący do państwowej Polskiej Żeglugi Bałtyckiej, wypełniony też mniej więcej w 40 proc. Kompletny bezsens. Trzeba mądrze zarządzić flotą, aby minimalizować koszty i maksymalizować przychody - stwierdził Arkadiusz Marchewka.
Jego zdaniem, musimy poprawić efektywność funkcjonowania floty, tym bardziej, że promów będzie więcej i zapowiada się wzrost wolumenu ładunków. Po wizycie przedstawicieli rządu w Pradze i konsultacjach bilateralnych Czesi ogłosili przetargi na realizację drogi, która będzie przedłużeniem naszej S3. Powstanie wygodny szlak komunikacyjny, który będzie łączyć porty w Szczecinie i Świnoujściu już nie tylko z zapleczem w Polsce, ale także w Czechach.
A jaki skutek takie połączenie operacyjne będzie mieć dla klientów?
- Na pewno na tym skorzystają, bo będziemy mieć większe możliwości, większą elastyczność. Zagraniczni gracze konkurują z nami ceną, bo mogą sobie na to pozwolić. Teraz my będziemy potrafili im odpowiedzieć. Nam nie chodzi o integrację dla samej integracji. Chcemy wyjść do spedytorów i przewoźników z dobrą ofertą, żeby pokazać nową jakość świadczenia usług przewozów promowych. Patrzę osobiście na to z dużą nadzieją, bo zależy mi, aby skutki złych decyzji albo ich braku w ostatnich latach zostały naprawione, żebyśmy mogli odzyskiwać rynek - podsumował wiceminister.
wnp.pl