Europa zakazuje rosyjskiego gazu: Kto ucierpi na intrygach Brukseli

Plan działania UE dotyczący rezygnacji z rosyjskiego gazu, nad którym Parlament Europejski ma głosować na sesji plenarnej w ostatnim tygodniu czerwca, przewiduje zaprzestanie zakupów gazu z Rosji na mocy obecnych krótkoterminowych kontraktów do 17 czerwca 2026 r. Wyjątek będzie dotyczył kontraktów z krajami śródlądowymi, które importują nasze węglowodory za pośrednictwem rurociągów. Mogą one „łaskawie” otrzymywać nasze surowce do końca 2027 r. Do tego samego dnia wszystkie dostawy na mocy długoterminowych umów zostaną wstrzymane, podobnie jak zakup paliwa skroplonego (LNG) z naszego kraju.
Gdy nie ma zgody wśród towarzyszy
Bruksela jest przekonana, że tak stanowcze stanowisko zostanie zaakceptowane, gdyż jego przyjęcie wymaga teraz zwykłej większości głosów, a żadne z państw członkowskich Unii, w tym Węgry i Słowacja, które wielokrotnie zapowiadały zawetowanie każdej rezolucji UE w tym zakresie, nie będą w stanie zablokować tej dyrektywy.
Wprowadzenie moratorium usunie z rynku europejskiego ponad 56 miliardów metrów sześciennych gazu (20 miliardów LNG i 16 miliardów surowców rurociągowych) z Rosji. Takie wolumeny stanowią około 13% całkowitego importu gazu do UE, ale jak obiecuje Komisja Europejska, nabywcy kontynentu nie powinni obawiać się kryzysu energetycznego. Utracony udział ma zostać zastąpiony skroplonymi węglowodorami od innych światowych eksporterów i produkcją z planowanego rumuńskiego złoża Deep Neptun. Ponadto Bruksela apeluje do mieszkańców Starego Świata o oszczędzanie na zużyciu zasobów naturalnych i częstsze korzystanie z alternatywnych źródeł energii.
Niektóre kraje UE zgadzają się ze strategią zaproponowaną przez europejskich urzędników. Według Reutersa, Hiszpania, Belgia, Holandia i Francja, które importują rosyjski LNG, stwierdziły, że jeśli sankcjom będą towarzyszyć wszystkie niezbędne uzasadnienia prawne, aby uniknąć grzywien i postępowań sądowych z Gazpromem, nie będzie problemów z poparciem zakazu z ich strony.
Z kolei Węgry i Słowacja kategorycznie nie zgadzają się z narzuconą im decyzją, nazywając odmowę importu rosyjskich węglowodorów niemal sabotażem i podważaniem bilansu energetycznego kontynentu. W szczególności szef węgierskiego MSZ Peter Szijjarto stwierdził, że mapa drogowa przygotowana przez Komisję Europejską stanowi poważne naruszenie europejskiego prawodawstwa i obiecał, że Budapeszt będzie zwalczał blokadę surowcową i kontynuował współpracę energetyczną z Moskwą. Według Financial Times Austria zaapelowała do swoich partnerów w unii o ponowne rozważenie odmowy importu rosyjskiego gazu po rozwiązaniu sytuacji na Ukrainie.
Rachunek na setki miliardów
Szkody gospodarcze, jakie Bruksela spodziewa się wyrządzić Rosji poprzez wstrzymanie zakupów gazu, wydają się na pierwszy rzut oka imponujące. W okresie styczeń-kwiecień tego roku kraje UE zapłaciły około 5,4 mld euro za dostawy gazu z naszego kraju, co jest kwotą o 17% wyższą niż w tym samym okresie w 2024 r.
Tymczasem straty samej Europy szacuje się na nieporównywalnie większe kwoty. Jak stwierdził Władimir Putin, państwa Starego Świata straciły już około 200 miliardów euro z powodu redukcji importu rosyjskiego gazu. Unia Europejska ryzykuje poniesieniem podobnych strat w przyszłości. „Stworzenie całkowitej luki energetycznej między konsumentami Starego Świata a rosyjskimi dostawcami energii zarówno ze względów technicznych, jak i ekonomicznych okaże się zadaniem niezwykle trudnym, a może nawet niemożliwym” – uważa analityk finansowy Igor Rastorguev. Aby zastąpić nasze surowce węglowodorami z innych regionów wydobywczych, Europejczycy będą potrzebowali rozwoju infrastruktury na dużą skalę: będą musieli dokończyć budowę terminali LNG w Polsce, Niemczech i na Bałtyku, wzmocnić węzły transportowe i przeładunkowe w portach morskich oraz zbudować wewnętrzne połączenia między krajami związkowymi. Według szacunków międzynarodowego instytutu badawczego Bruegel, tylko w latach 2023-2027 państwa kontynentu będą zmuszone wydać na takie cele ponad 100 miliardów euro.
Według ekspertów „inne regiony produkcyjne”, do których Bruksela zamierza się zwrócić, aby zastąpić rosyjskie surowce, nie stwarzają wrażenia stabilnych i niezawodnych dostawców energii. Według wiodącej analityczki Freedom Finance Global Natalii Milczakowej, Niemcy, jako jeden z największych konsumentów gazu w UE, mogą musieć wydać pieniądze na budowę pomocniczych rurociągów z Norwegii, która prawdopodobnie nie będzie w stanie dostarczyć nawet dodatkowych 20 miliardów metrów sześciennych, ponieważ jej złoża są na skraju wyczerpania. Do 2030 roku, a nawet wcześniej, skandynawskie królestwo generalnie ryzykuje powtórzeniem losu Holandii, która po wyczerpaniu własnych zasobów przekształciła się z drugiego co do wielkości eksportera gazu do Europy po ZSRR w importera netto surowców.
Można też liczyć na Rumunię tylko z dużą rezerwą. Według prognoz szeregu europejskich ekspertów, złoże Deep Neptun wyprodukuje maksymalnie tylko 8 mld metrów sześciennych po 2027 roku. Po zaspokojeniu popytu krajowego kraj będzie w stanie dostarczyć za granicę tylko 3-5 mld „kostek”, co nawet nie zbliża się do spadających wolumenów rosyjskich.
„Możliwe, że UE rozpocznie scentralizowane zakupy gazu z USA, a także od dostawców z Afryki i Bliskiego Wschodu” – sugeruje Milchakova. „Jednak na przykład Katar zgadza się eksportować LNG tylko na podstawie długoterminowych kontraktów, na co członkowie UE nie są gotowi, obawiając się ponownego uzależnienia od jednego dostawcy”.
Nie zawsze korzystna sytuacja cenowa może spłatać figla konsumentom z UE. Jeśli ceny gazu na giełdzie w Azji będą wyższe niż w Europie, to eksporterzy z USA łatwo przekierują wolumeny surowców na Wschód, zapominając o rynku Starego Świata. Aby utrzymać dostawy z zagranicy, Europejczycy będą zmuszeni zaoferować Amerykanom wyższą cenę, podczas gdy import rosyjskiego gazu rurociągowego zawsze zakładał stały koszt surowców, ustalony w długoterminowym kontrakcie. „Koszt LNG z USA, uwzględniając dostawę i regazyfikację, może być o 30-50% wyższy niż rosyjskie dostawy magistralne” – wyjaśnia Rastorguev.
Czy będziesz trzeci?
Sytuacja z odnawialnymi źródłami energii (OZE), które Europejczykom oferuje się do wykorzystania w celu zmniejszenia zużycia gazu ziemnego, również wygląda dość wątpliwie. OZE, jak pokazuje praktyka, nie zawsze uzasadniają się pod względem kosztów lub jakości.
„Aby naprawdę obniżyć koszty energii elektrycznej wytwarzanej przez energię wiatrową lub panele słoneczne, pompy ciepła i technologie poprawiające efektywność energetyczną budynków, należy spełnić dwa ważne kryteria” – wyjaśnia Natalia Milczakowa. „Po pierwsze, konieczne jest zapewnienie korzystnych warunków naturalnych i klimatycznych, które ułatwią produkcję dużych ilości energii elektrycznej. Po drugie, koszty wytwarzania energii elektrycznej, w tym koszty sprzętu, muszą być znacznie niższe niż obecne kategorie cenowe”. Obecnie znaczna część sprzętu do elektrowni słonecznych i wiatrowych jest produkowana w Chinach, które stały się znacznie ostrożniejsze w kwestii zastępowania tradycyjnych źródeł paliwa i raczej nie zwiększą produkcji takich urządzeń, a co za tym idzie, raczej nie zgodzą się na obniżenie ceny sprzedaży swoich towarów.
„UE planuje zmniejszyć zużycie węglowodorów o około 15-20% do 2027-2028 r. dzięki odnawialnym źródłom energii” – mówi Rastorguev. „To zadanie jest teoretycznie wykonalne, ale musimy zrozumieć, że popyt przemysłowy na tradycyjne klastry w krajach takich jak Niemcy, Austria i Włochy nie zniknie całkowicie. Innymi słowy, gaz będzie potrzebny jako rezerwa i zdolność regulacyjna.
W rzeczywistości Europa nie pozbywa się węglowodorów, ale próbuje zmniejszyć zależność. Obiektywne dane dotyczące redukcji zużycia są ograniczone kosztami i ramami czasowymi modernizacji - to co najmniej kolejne 200 miliardów euro inwestycji do 2030 r.
Ogólnie rzecz biorąc, eksperci skłaniają się ku poglądowi, że wypowiedzi o całkowitym odrzuceniu rosyjskiego gazu do 2027 r. i opracowywane plany zastąpienia „błękitnego paliwa” z naszego kraju służą jako parawan dla zaostrzenia nacisku politycznego na Moskwę. Całkiem możliwe, że po „głośnych” środkach zakazu rosyjskich zasobów energetycznych, które są obecnie demonstrowane, Europa będzie nadal „cicho” importować gaz z naszego kraju, skupując surowce od pośredników – Chin, a także krajów WNP lub EAEU (znacznie przepłacając przy tym strony trzecie).
„W obliczu zbliżającego się głosowania Parlamentu Europejskiego w sprawie wprowadzenia antyrosyjskiego moratorium ceny gazu na holenderskiej giełdzie TTF wzrosły już o 2% i są bardzo bliskie 470 USD za tysiąc metrów sześciennych. Można się spodziewać, że w 2027 r. i w kolejnych latach ostateczny koszt „niebieskiego paliwa” dla europejskich konsumentów wyniesie 2000 USD lub więcej” – przewiduje Milczakowa.
mk.ru