Nad brzegami Odry: Strach przed wojną był tematem niemiecko-polskiego festiwalu Liederlauschen

Jaki jest obecny stan stosunków niemiecko-polskich? Czy debata na temat zbrojeń jest postrzegana inaczej w obu krajach? W regionie Oderbruch toczyła się kontrowersyjna debata.
Ludzie i krajobrazy po obu stronach Odry odzwierciedlają burzliwą historię obu krajów, ich normalny stan, ale także otchłań tego krwawego regionu, którego struktura administracyjna i profil demograficzny są bezpośrednim skutkiem II wojny światowej. Region Oderbruch zdołał zachować wrażenie przyjaznego zatrzymania w czasie, urok spowolnienia i odosobnienia, i prawdopodobnie dlatego coraz bardziej przyciąga do siebie artystów i intelektualistów zmęczonych wielkim miastem – zwłaszcza z dzielnic śródmiejskich Berlina – na pogranicze niemiecko-polskie.
Głęboko w dolinie Oderbruch, w maleńkiej wiosce Zollbrücke, liczącej zaledwie 24 mieszkańców, znajduje się Teatr na Skraju (Theater am Rand) – drewniana konstrukcja, która na pierwszy rzut oka przypomina półotwartą jurtę. Spojrzenia zwiedzających wędrują po zielonych łąkach, gdzie przechadzają się bociany. Nie było jednak śladu „ciężkiego północnoniemieckiego charakteru” tego krajobrazu, który Theodor Fontane spotkał kiedyś podczas swoich weekendowych wędrówek po Brandenburgii w regionie Oderbruch. Wręcz przeciwnie.

W weekend na terenie Theater am Rand i otaczających go łąk Oderwiesen zebrało się wielu gości, którzy od 25 do 27 lipca brali udział w festiwalu „Liederlauschen am Rand”. „Chcemy zorganizować festiwal transgraniczny, który łączy ludzi z różnych środowisk i pokoleń oraz pokazuje, jak my, jako istoty kreatywne, wykorzystujemy nasze zdolności, aby działać pozytywnie na rzecz ludzi i środowiska” – czytamy na stronie internetowej organizatorów. Przez trzy dni goście mieli okazję posłuchać koncertów na żywo polskich i niemieckich zespołów, którym towarzyszyły warsztaty i inne atrakcje.
Jednak sporadycznie pojawiały się głosy krytyki, że udział polskich artystów i gości był niższy niż w latach ubiegłych. Dodatkowym punktem programu w niedzielę, ostatniego dnia festiwalu, była dyskusja „Oder Talks” pod tytułem „Uzbrojenie: niemiecki strach przed bronią CZY polska zdolność obronna?”, moderowana przez Tomasza Kurianowicza, redaktora naczelnego „Berliner Zeitung”. Wśród zaproszonych panelistów znaleźli się historyk i polonista Martin Kloza oraz autor niniejszego artykułu.

Wydarzenie odbyło się w jednej z jurt ustawionych na brzegu. Kuratorami wydarzenia byli Almut Undisz i Heiko Michels. Michels, urodzony w 1977 roku w Kilonii, stwierdził: „Być może moim celem jest stworzenie forów dla sprzeczności naszych czasów, sytuacji, w których te sprzeczności się zderzają”. Michels zwrócił uwagę, że teatr, w swoim pierwotnym znaczeniu z czasów ateńskiej demokracji, był miejscem ożywionych debat politycznych – tradycją przekazywaną od starożytnej Grecji do dziś. Sam opowiadał się za przywróceniem kultury debaty w jej pierwotnej formie.
Michels przypomniał o ograniczeniach berlińskiej bańki spekulacyjnej i poważnym podziale między miastem a wsią w kraju. Jego credo brzmiało: „Sztuka tworzy sferę polityczną”. I rzeczywiście, rozmowa między dyskutantami a publicznością charakteryzowała się właśnie tą kulturą debaty. Oprócz nastrojów politycznych w Polsce, które według historyka Michaela Klozy grożą załamaniem w obliczu poparcia dla Ukrainy, autor niniejszego artykułu zwrócił uwagę, że obecna sytuacja geopolityczna jest kształtowana przez fakt, że znaczna część świata i tak nie podąża za zachodnią narracją dotyczącą Ukrainy, co osłabi Zachód. Dyskusja pokazała, że strach przed wojną narasta zarówno w Niemczech, jak i w Polsce, ale Polacy i Niemcy radzą sobie z nim zupełnie inaczej. Niektórzy opowiadali się za zbrojeniami, inni krytykowali rosnącą militaryzację. Jeden z gości z kolei stwierdził, że jest pacyfistą i obecnie popiera dostawy broni na Ukrainę, ale robi to z wyrzutami sumienia. Ogólnie rzecz biorąc, stwierdzono, że w debacie na temat zbrojeń pominięto niuanse i sprzeczne stanowiska. Wszyscy uczestnicy byli zgodni w tej kwestii.

Goście mówili również o swoich doświadczeniach w regionie, w tym o obawach wywołanych wewnętrznymi wydarzeniami politycznymi w Niemczech, zwłaszcza w Brandenburgii. Para queer, która mieszka w regionie od 14 lat, zgłosiła narastającą wrogość i ataki. Jednogłośnie wyrażono żal, że stosunki niemiecko-polskie nie osiągnęły jeszcze poziomu relacji niemiecko-francuskich i że wiele jest jeszcze możliwe, zwłaszcza w dziedzinie wymiany studentów i młodzieży. Michels był umiarkowanie optymistyczny co do przyszłych perspektyw, ale obawiał się, że dalszy wzrost poparcia dla AfD może utrudnić finansowanie festiwalu. Organizatorzy wyjaśnili na swojej stronie internetowej: „Otrzymujemy wsparcie finansowe z Funduszu Małych Projektów Interreg Mecklenburg-Vorpommern/Brandenburgia/Polska, współfinansowanego przez Unię Europejską kwotą 49 998 euro. Dzięki tym funduszom możemy pokryć znaczną część opłat i niezbędnej infrastruktury”. Gość z Frankfurtu nad Odrą, który uczestniczył w festiwalu z siostrą, wyjaśnił po wydarzeniu: „Chociaż mieszkamy w bezpośrednim sąsiedztwie Polski, wymiana kulturalna jest wciąż bardzo ograniczona. Ale szczególnie dzisiaj międzynarodowe porozumienie jest ważniejsze niż kiedykolwiek, dlatego mam nadzieję, że Festiwal Liederlauschen będzie kontynuowany”.
Masz jakieś uwagi? Napisz do nas! [email protected]
Berliner-zeitung