Dziesięć miliardów dolarów dla Los Angeles Lakers: Jak kluby sportowe stają się ulubionym dodatkiem superbogaczy


Obrazy Kiyoshi Mio / Imagn
Lista właścicieli drużyn w amerykańskich ligach głównych przypomina nieco coroczny ranking najbogatszych ludzi świata magazynu Forbes. Są to niemal wyłącznie miliarderzy, a jedyną różnicą jest sposób, w jaki zgromadzili swój majątek. Czasami jest to oprogramowanie (Steve Ballmer/Microsoft, Los Angeles Clippers), czasami handel detaliczny (rodzina Walton/Walmart, Denver Broncos), imperium kasyn (rodzina Adelson/Sands, Dallas Mavericks) lub evergreen gildii miliarderów: fundusze hedgingowe.
NZZ.ch wymaga JavaScript do ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Od jakiegoś czasu superbogaci toczą zaciętą wojnę przetargową o przejmowanie firm sportowych – ceny gwałtownie wzrosły i właśnie osiągnęły rekordowo wysoki poziom: Los Angeles Lakers są warci 10 miliardów dolarów dla Amerykanina Marka Waltera; według „The Athletic”, w zależności od obliczeń, może to być nawet 12 miliardów dolarów. Walter jest inwestorem z doświadczeniem w sektorze finansowym, który jest już właścicielem baseballowego Los Angeles Dodgers. Posiada również udziały w Chelsea FC, Racing Club Strasbourg i zespole wyścigowym Cadillac, który wejdzie do Formuły 1 w 2026 roku .
Walter inwestuje w sport nie z pasji, ale dlatego, że zyski są tak fantastyczne. Ceny franczyz sportowych w USA eksplodowały od początku tysiąclecia. Lakers kosztowały 67,5 miliona dolarów w 1979 roku. Następnie, w erze „Showtime” w latach 80., dzięki Earvinowi „Magic” Johnsonowi i Kareemowi-Abdul Jabbarowi, stali się marką o globalnym zasięgu. Tacy gracze jak Shaquille O'Neal, Kobe Bryant , LeBron James i Luka Doncic kontynuowali dziedzictwo; dziś Lakers są częścią popkultury na całym świecie; ich koszulki i pamiątki można zobaczyć od Abidżanu do Zurychu.
Od 67,5 miliona dolarów do dzisiejszych 10 miliardów dolarów, to wzrost wartości o ponad 10 000 procent, a nawet po uwzględnieniu inflacji, to ponad 4000 dolarów. Tak jest mniej więcej w przypadku praktycznie wszystkich drużyn w NBA: 30 organizacji jest wycenianych średnio na 5 miliardów dolarów — wzrost wartości o prawie 4000 procent w ciągu trzech dekad.
Dla porównania, pensje wzrosły tylko o nieco poniżej 800 procent w tym samym okresie. Najlepsi gracze zarabiają teraz ponad 50 milionów dolarów za sezon. Szalone sumy, to pewne, ale duże pieniądze płyną do kieszeni właścicieli.
Nie zawsze tak było – jeszcze w latach 90. wiele drużyn przynosiło straty. W tamtych czasach sport ten przyciągał raczej łowców fortun niż chłodno kalkulujących biznesmenów. Nawet obecny prezydent USA Donald Trump próbował bezskutecznie kilkakrotnie kupić drużynę futbolu amerykańskiego.
Biorąc pod uwagę fantastyczne zyski, będzie zirytowany, że to nie zadziałało. Zwłaszcza biorąc pod uwagę amerykański zwyczaj regularnego finansowania hipermodernistycznych stadionów głównie z pieniędzy podatników, podczas gdy zyski są prywatyzowane. Można założyć, że właściciele drużyn miliarderów muszą wykazać się całą samokontrolą, żeby nie wybuchnąć śmiechem, że stara sztuczka wciąż działa: grozić przeprowadzką do innej metropolii, żeby ludzie zapłacili za nową arenę.
Głównym powodem tego wzrostu bogactwa są astronomiczne przychody z praw do transmisji. Transmisje na żywo wydarzeń sportowych to jedna z ostatnich gwarancji oglądalności dla telewizji linearnej. Wraz z rozpoczęciem nowego sezonu w październiku wejdzie w życie umowa o prawach do transmisji, która przyniesie NBA 76 miliardów dolarów w ciągu następnych jedenastu lat. Są to kwoty wykraczające poza pojmowanie zwykłych śmiertelników, pieniądze Monopoly. A dzięki kompleksowej legalizacji zakładów sportowych branża wykorzystała drugie, pozornie niewyczerpane źródło dochodu.
Dla elity 1 procenta franczyzy nie są jednak tylko maszynami do drukowania pieniędzy; są również symbolami statusu. Czym srebrny naszyjnik i wynajęte, nisko zawieszone BMW są dla kierowcy wyścigowego z małego miasteczka, tym udział w drużynie ligi głównej jest dla miliardera z funduszu hedgingowego. A ponieważ jest ich tylko 124 w czterech głównych ligach — NBA, NHL, NFL i MLB — ceny szybują w górę — szczególnie w przypadku drużyn z magią i historią Lakers.
To prosta zasada podaży i popytu. A ponieważ prestiżowe drużyny stają się coraz bardziej nieosiągalne nawet dla superbogatych, coraz częściej zwracają się ku Europie. Nawet w spokojnej szwajcarskiej branży piłkarskiej amerykańscy inwestorzy kontrolują trzy kluby: Grasshoppers, Lugano i Yverdon. W przeciwieństwie do USA, stare powiedzenie nadal jest tutaj aktualne: że mały majątek w sporcie można osiągnąć tylko wtedy, gdy zaczyna się od dużego.
Nie jest prawdopodobne, aby rekord Lakersów utrzymał się długoW Ameryce nie było tak od dawna. I rekord sprzedaży Lakersów raczej nie utrzyma się długo. Gdyby na przykład Jerry Jones, 82-letni właściciel Dallas Cowboys, sprzedał swoje akcje, rekord by upadł.
Kevin Jairaj/USA Today Sports
Dla Lakersów niewiele się prawdopodobnie zmieni pod rządami nowego właściciela. Walter mniej więcej kupił tytuł z Dodgersami w 2024 r. – łączna pensja Los Angeles wyniosła nieco poniżej 350 mln USD, znacznie więcej niż u konkurentów.
Taka nierównowaga jest nie do pomyślenia w NBA, gdzie liga ma limit wynagrodzeń. Musisz być kreatywny, aby uzyskać przewagę portfelem. Na przykład, włączając ojca pożądanego gracza do sztabu trenerskiego, dla którego nie ma limitów wydatków. New York Knicks zrobili to kilka lat temu, aby przyciągnąć ofensywny talent Jalena Brunsona – i plan zadziałał.
Lakers nie muszą już tego robić na razie, po tym jak w lutym otrzymali za darmo supergwiazdę Lukę Doncicia w dziwacznej wymianie. Żadna koszulka nie została sprzedana tak niedawno jak koszulka 26-letniego Słoweńca. Mark Walter będzie zadowolony.
nzz.ch