Biczem na drony staje się zwykły karabin. Nowe pociski może produkować także Polska

- W teorii budujemy armię dronów, ale w rzeczywistości mamy tu wciąż ogromne zaległości. Tymczasem wojna Rosji z Ukrainą pokazuje, jak ważny i konieczny jest to oręż.
- Niewiele mamy też systemów do zwalczania dronów, zwłaszcza tych najgroźniejszych FVP (first person view - widok z pierwszej osoby) - małych, zwrotnych i precyzyjnych.
- Ukraińcy opracowali specjalną amunicję strzelecką, dzięki której każdy żołnierz będzie mógł się skuteczniej bronić przed dronami. To ważny sygnał dla naszej zbrojeniówki.
Wojna w Ukrainie pokazała, że nawet niewielkie bezzałogowce, kupowane za nieduże pieniądze, mogą niszczyć cele warte fortunę. Drony, traktowane jeszcze niedawno jak zabawki, stały się już prawdopodobnie najważniejszym orężem walki we współczesnej wojnie.
Polska w teorii wyciągnęła z tego wnioski. Od 1 stycznia 2025 r. w armii funkcjonują wojska dronowe, których budowa, jak powiedział wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, jest absolutnym priorytetem.
- Wojska dronowe są przyszłością polskiej armii, przyszłością wszystkich rodzajów sił zbrojnych, będą w nich setki tysięcy dronów: latających, naziemnych, nawodnych i podwodnych - powiedział wicepremier, zapowiadając budowę armii dronów.
Do końca 2024 r. Agencja Uzbrojenia podpisała ponad 100 umów na systemy bezzałogowe, które wpisują się w budowę armii dronów i są ważną częścią strategii modernizacji i rozbudowy polskich sił zbrojnych w obszarze bezzałogowych statków powietrznych.
Tak naprawdę jednak naprawdę duże inwestycje w bezzałogowe systemy powietrzne, wpisujące się w strategię budowy wojsk dronowych, to dopiero kwestia najbliższych lat. W połowie maja 2025 r. podpisano umowę ramową pomiędzy Agencją Uzbrojenia, a firmą WB Electronics na dostawę 1000 zestawów dronów Warmate (amunicja krążąca), po 10 dronów w każdym zestawie. Łącznie to 10 000 szt. amunicji krążącej.

Tyle że umowa ta obowiązuje do 2035 r., a umowy wykonawcze będą podpisywane cyklicznie, aby pozyskiwać najnowsze w danym momencie wersje tych dronów kamikadze.
Dodajmy, że w ramach wcześniejszej umowy ramowej z 2023 r. na drony rozpoznawcze FlyEye podpisano już z ta sama firmą trzy umowy wykonawcze, zamawiając w 2024 r. łącznie 104 takie drony. Wojsko chce kupić 272 takie urządzenia.
Wojsko Polskie zamawia coraz więcej dronów, ale to wciąż kropla w morzu potrzebDo tego wojsko zamówiło 4 zestawy systemów rozpoznawczo - uderzeniowych Gladius z dronami FT-5 Łoś i będzie lizingować jeden zestaw amerykańskich dronów rozpoznawczych MQ-9A Reaper o zasięg do 1800 km, które mogą pozostawać w powietrzu przez 27 godzin, jako rozwiązanie pomostowe do czasu zakupu własnych dronów klasy MALE (mogących przebywać w powietrzu co najmniej przez kilkanaście godzin. Koszt tej umowy z 2022 r. to 70,6 mln dol. netto (ok. 326 mln zł brutto).
Kupiliśmy też 4 zestawy dronów Bayraktar TB2 (po 6 dronów każdy), czyli 24 bezzałogowe statki powietrzne wraz z uzbrojeniem od Turcji. Razem z radarami SAR, symulatorami, częściami zamiennymi i pakietem szkoleniowym zapłaciliśmy ok. 270 mln dol. (ponad 1 mld zł). Dostawy zakończono w maju 2024 r. Obecnie Bayraktary są na wyposażeniu 12. Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu.
Wojsko zamówiło też 25 zestawów (każdy po 4 maszyny) mini rozpoznawczych dronów NeoX-2 Duch w programie Wizjer w 2021 r. Koszt umowy tych dronów rozpoznania obrazowego na szczeblu batalionu, z czasem lotu ponad 3 godziny i zasięgiem do 35 km, to 174 mln zł. Łącznie kupimy 100 bezzałogowców, z których pierwsze dwa zestawy wojsko dostało w maju 2025 r. Pozostałe mają zostać przekazane do 2027 r.
W arsenale mamy jeszcze ok. 40 izraelskich bezzałogowców Orbiter 2B. Od kilku lat czekamy też na zamówione w 2018 r. 12 zestawów bezzałogowych systemów powietrznych PGZ-19RA Orlik - każdy po 5 platform powietrznych czyli 60 maszyn.
Zakup obejmuje 8 zestawów podstawowych (40 dronów) oraz opcję na 4 dodatkowe zestawy (20 dronów). Miały być już w 2021 r., potem w 2023 r., a teraz MON zadeklarowało, że dostawy Orlików rozpoczną się w 2026 r.

Trwają też odrębne działania w ramach programu Gryf, mające na celu wprowadzenie wariantu o krótszym zasięgu. W przypadku Marynarki Wojennej RP istnieją odrębne działania mające na celu zakup dronów wiropłatowych w ramach programu Albatros.
W "dronizacji" armii ma tez być pomocna współpraca wojska z instytutami badawczymi. Na mocy podpisanych 22 lipca umów pięć wojskowych instytutów badawczych dostarczy żołnierzom do testów około 90 typów różnego sprzętu związanego z technologiami dronowymi.
Umowy dotyczą Wojskowego Instytutu Technologii Uzbrojenia, Wojskowego Instytutu Techniki Pancernej i Samochodowej, Wojskowego Instytutu Techniki Inżynieryjnej oraz Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii; porozumienie podpisano też z Instytutem Technicznym Wojsk Lotniczych.
- To krok, który przygotowaliśmy od wielu miesięcy. Agresja Rosji na Ukrainę pokazuje, jak ważne są systemy dronowe; to, co jeszcze parę lat temu wydawało się nowinkami technicznymi, dzisiaj zawładnęło polem walki - powiedział przy okazji podpisania umów wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk.
Dodał, że do końca roku resort obrony zamierza m.in. wydać około 200 mln zł na drony szkoleniowe dla żołnierzy Wojska Polskiego.
Na razie jednak, szacunkowo, Wojsko Polskie posiada około 400 dronów różnych typów, z planami zwiększenia tej liczby do kilku tysięcy w najbliższych latach. Problem w tym, że nie produkujemy, ani praktycznie nie mamy w swoim arsenale małych dronów FPV, używanych powszechnie w wojnie w Ukrainie, która produkuje je w milionach.
Rosja szybko odkryła, jak skutecznie zakłócać Bayraktary- Ukraina w zeszłym roku wyprodukowała 1,5 miliona dronów, w tym roku chce wyprodukować 4,5 miliona dronów. Ja bym marzył, żeby nasza dolina lotnicza na Podkarpaciu była też doliną dronów - mówił jakiś czas temu Radosław Sikorski, szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
MQ-9A Reaper czy tureckie Bayraktar TB2 to duże bezzałogowce. Amerykanie opracowali Reapera po to, by mógł przez długi czas przebywać w powietrzu i prowadzić rozpoznanie, jak również niszczyć rakietami cele na ziemi, ale głównie w konfliktach, w których przeciwnik nie miał przewagi w powietrzu i dysponował słabą obroną przeciwlotniczą. W efekcie drony zabiły więcej terrorystów w ich samochodach i kwaterach, niż żołnierzy walczących na froncie.
Podobnie jest z Bayraktarami. Drony te stały się sławne podczas wojny Azerbejdżanu z Armenią w 2020 r., tzw. drugiej wojny o Górski Karabach, kiedy to Azerbejdżan, wspierany przez Turcję, wykorzystał je do niszczenia armeńskich systemów obrony przeciwlotniczej, pojazdów opancerzonych i infrastruktury. Zadecydowały ponoć o zwycięstwie Azerbejdżanu w tej wojnie.
Potem ich sławę potwierdziła wojna w Ukrainie. Stały się nawet symbolem oporu - powstała o nich popularna piosenka. Na fali tego entuzjazmu kupiła je również Polska. Szybko jednak ich znaczenie na froncie zmalało.
Rosja wzmocniła obronę przeciwlotniczą i odkryła, jak skutecznie zakłócać naprowadzanie Bayraktarów środkami EW, czyli urządzeniami wojny elektronicznej, umożliwiającymi osłabianie lub całkowite blokowanie komunikacji elektronicznej z dronem, zwłaszcza sygnałów radiowych, radarowych i satelitarnych.
Do tego TB2 są stosunkowo duże i wolne, przez co łatwo je wykryć i zestrzelić. Toteż Ukraina zaczęła używać mniejszych i tańszych dronów FPV (first person view - widok z pierwszej osoby), które trudniej wykryć i zakłócić. Obecnie Bayraktary są używane przez wojska ukraińskie głównie do rozpoznania i koordynacji innych uderzeń, a nie do bezpośrednich ataków na linii frontu.
Produkcja dronów będzie realizowana w wybranych jednostkach wojskowychNasze wojsko nie ma małych, szybkich dronów FVP, naszpikowanych materiałami wybuchowymi, które mogą prześlizgnąć się przez tradycyjną obronę przeciwlotniczą i uderzyć z zabójczą precyzją. To obecnie dotkliwy brak, bo ich niski pułap lotu, szybkość i manewrowość sprawiają, że są niezwykle trudne do zniszczenia konwencjonalnymi środkami.
Dlatego MON ogłosiło rewolucyjną decyzję: produkcja dronów będzie realizowana bezpośrednio w wybranych jednostkach wojskowych, przede wszystkim z zapleczem technologicznym i inżynierskim, które otrzymają komponenty dronów (ramy, silniki, systemy sterowania) od krajowych dostawców, dostęp do oprogramowania rozpoznania i nawigacji, a żołnierze zostaną przeszkoleni w składaniu i testowaniu sprzętu.
Według MON taka decentralizacja produkcji pozwoli szybciej odpowiadać na potrzeby frontu, eksperymentować z niestandardowymi rozwiązaniami i uczyć się "w biegu". Na papierze wszystko wygląda obiecująco, ale w praktyce efekty tych działań są wciąż mało widoczne.
Niemniej jednak w jednostkach saperskich powstały pierwsze prototypy dronów rozpoznawczych i kamikadze, używane do ćwiczeń i testów poligonowych. Przyspieszono też cykl od pomysłu do wdrożenia, bo dzięki pomysłom techników z jednostki, którzy zaczęli sami udoskonalać sprzęt, adaptując go do konkretnych zadań, składanie dronów mogło być zrealizowane w ciągu tygodni, a nie miesięcy.
Pojawiły się jednak problemy. Część jednostek nie miała odpowiedniej kadry ani zaplecza technicznego, co skutkowało niską jakością niektórych egzemplarzy. Do tego brak centralnego systemu testów i standaryzacji utrudniał integrację różnych typów dronów. Doszły też problemy logistyczne z dostępem do importowanych komponentów, szczególnie przy bardziej zaawansowanych dronach.
Po roku pilotażu MON zdecydowało się na hybrydowy model: produkcja w jednostkach zostaje, ale będzie połączona z partnerstwem z państwowymi i prywatnymi firmami. Najlepiej funkcjonujące projekty jednostkowe mają być rozbudowywane jako centra innowacji wojskowej.
Wojska dronowe odpowiedzią na zapotrzebowanie pola walkiDronów mamy wciąż zbyt mało, by chwalić się armią dronową. Używane są głównie przez cywilne grupy wsparcia i ochotników. Do tego bywało, że szkolenia z FPV odbywały się często na prywatnym sprzęcie żołnierzy, bez wsparcia instytucjonalnego. Wyzwań jest jednak więcej.
Powstanie wojsk dronowych to odpowiedź na zapotrzebowanie pola walki. Przy czym tu nie chodzi o to, żeby to były dywizje, pułki dronowe, ale żeby drony były na każdym szczeblu działania wojsk, na którym będą potrzebne.
Dochodzi do tego kolejny problem. Mamy wciąż zbyt mało systemów antydronowych do zwalczania dronów, zwłaszcza tych najmniejszych, latających nisko, manewrowych, trudnych do zestrzelenia. Obecnie wojsko dysponuje zaledwie kilkunastoma systemami antydronowymi SKYctrl S, produkcji gdyńskiej spółki Advanced Protection Systems (APS).
Masowy zakup systemów antydronowych zapowiedziało niedawno MON dla budowanej Tarczy Wschód, która ma bronić naszą wschodnią granicę również przed obcymi dronami. Na razie panuje cisza co do konkretów w tej sprawie.
Ukraińcy opracowali specjalną amunicję antydronowąOpracowywane i produkowane w Polsce rozwiązania, bo oprócz APS systemy antydronowe produkują również firmy Hertz New Technologies czy AP Flyer, mogłyby bardzo szybko pomóc rozwiązywać problem obrony antydronowej w Siłach Zbrojnych RP. Zwłaszcza że spółki te pracują nad wykorzystaniem w swoich systemach broni laserowej, jak i rozproszonej energii do zwalczania dronów.
Do tego rozwijane są coraz to nowe koncepcje broni antydronowej. Warto na te nowinki zwróć uwagę, bo pozwalają zwalczać drony minimalnym kosztem. W sieci pojawił się niedawno film opublikowany przez Brave1, ukraińską platformę rządową, która łączy wojsko, sektor prywatny i instytucje państwowe w celu szybkiego wdrażania innowacji na froncie, pokazujący żołnierzy zwalczających drony z karabinów Bren 2 i AR-15 specjalną amunicją antydronową.

Ukraińskie firmy, działające w klastrze innowacyjnym Brave1, opracowały amunicję przeciw dronom, która znacznie zwiększa szanse trafienia ruchomych celów powietrznych, takich jak wrogie drony FPV lub Mavics (popularna seria dronów produkowanych przez firmę DJI), znaną z tworzenia zaawansowanych technologicznie urządzeń do fotografowania i filmowania z powietrza.
Nowe naboje, choć wyglądają jak zwykła amunicja kalibru 5,56 mm, to w praktyce, dzięki specjalnie zaprojektowanemu ładunkowi i pociskowi, które po wystrzale dają efekt odłamkowy,mogą skuteczniej razić powietrzne cele, zwłaszcza szybkie drony FPV, jak i te komercyjne.
Jak podali Ukraińcy, celem jest, aby każdy żołnierz nosił te naboje, co umożliwi mu szybką reakcję na zagrożenia z powietrza. Według Brave1 nowa amunicja ma trafić do masowej produkcji. Przy czym nie będzie potrzebna modyfikacja używanych już w armii karabinów, aby stosować w nich tego typu naboje.
Amunicja rozcalana z pociskiem fragmentującymNajnowsze naboje są szczególnie przydatne w warunkach walki w okopach czy w terenie zurbanizowanym, gdzie konieczna jest szybka reakcja, bo drony uderzają z zaskoczenia, a tradycyjne środki ich zwalczania są ograniczone i często zawodzą.
Żołnierz uzbrojony w karabin z taką amunicją, który nawet jeśli ma zagłuszarki dronów w plecaku, najczęściej nie ma dostatecznej ochrony na miarę zaawansowanych systemów antydronowych, miałby teraz więcej szans w walce z latającymi bezzałogowcami.
Także niemieckie i zachodnie firmy zbrojeniowe pracują lub już opracowały specjalistyczną amunicję karabinową przeznaczoną do rażenia małych, szybko poruszających się celów powietrznych. Jednym z kierunków tych poszukiwań jest amunicja podkalibrowa APDS-T, stosowana w systemach Gepard.
Włoska i francuska armia przywróciła do łask broń gładkolufową, wystrzeliwującą ładunki podobne do śrutowych, używanych w broni myśliwskiej.
Amunicję rozcalaną z pociskiem fragmentującym - czyli taką, z której wystrzelony pocisk rozpada się na mniejsze odłamki, zwiększając skuteczność rażenia - produkujemy też w Polsce, choć obecnie w niewielkim zakresie. Jej produkcję mogłyby rozszerzyć spółka Mesko czy Zakłady Metalowe Dezamet. Na razie jednak brakuje jakichkolwiek konkretów w tej sprawie.
wnp.pl