Po 3-0 Denzel Dumfries z frustracją wyrzuca butelkę: to już nie będzie jego ostatni gol
%2Fs3%2Fstatic.nrc.nl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2025%2F06%2F01034709%2F529085449.jpg&w=1920&q=100)
Wygląda na to, że obudził się z krzykiem, gdy dłonie rezerwowego Davide Fratesiego delikatnie wylądowały na jego ramionach. Denzel Dumfries stoi na linii środkowej, kilka metrów od tunelu dla graczy, i niepewnie podnosi głowę. Obrońca Interu przez ponad minutę na stadionie Allianz Areny w Monachium wyglądał na przerażonego. Ręce na biodrach, pochylona głowa, wzrok utkwiony w nieskończoność.
Miał nadzieję, że tym razem to będzie jego noc, po porażce dwa lata temu. Jednak drugi w jego karierze finał Ligi Mistrzów zakończył się w sobotni wieczór w najgorszy możliwy sposób. Przeciwnik Paris Saint-Germain był nieuchwytny i zabójczo skuteczny. Tablice nad boiskiem pokazują wynik, którego Dumfries wolałby nie zobaczyć: 5-0, najwyższa porażka w historii finału tego turnieju.
Podczas gdy po drugiej stronie boiska drużyna trenera Luisa Enrique świętuje zdobycie nagrody, o której bogaci katarscy właściciele PSG marzą od ponad dekady, Dumfries powoli zmierza w kierunku włoskiej publiczności. Przed w połowie pustą trybuną Holender poklepuje trzech kolegów z drużyny po ramieniu, dodając im otuchy. Następnie opada na kolana, pochyla głowę i podpiera brodę jedną ręką. Siedzi tak przez długi czas.
On i jego koledzy z drużyny rozpoczęli finał jako słabsi, grając przeciwko energicznemu i trudnemu do zatrzymania PSG. Ale w tym sezonie zdarzało się to już wiele razy. Kto by się spodziewał, że Inter wygra w półfinale z utalentowanymi zawodnikami FC Barcelona, dzięki ich płynnej grze pozycyjnej? A jednak odniosło to sukces, w dużej mierze dzięki Dumfriesowi, który uświetnił serię dwóch meczów dwoma golami i trzema asystami.
Stał się „idolem” dla mediolańskich kibiców, powiedział przed meczem dziennikarz sportowy Filippo Conticello z La Gaz zetta dello Sport . Po trudnym początku przed prawie czterema laty Dumfries (29) szybko się rozwinął w Interze. W zespole trenera Simone Inzaghiego jest uważany za „jedną z najważniejszych broni”. Swoim entuzjazmem często przewodzi bitwie.
W meczu z PSG Inter ponownie będzie musiał polegać na Dumfriesie, prawym skrzydłowym w pięcioosobowym składzie pomocy. Często stoi niebezpiecznie wysoko na boisku. Tylko pod presją cofa się, by kryć szybkiego skrzydłowego Chvitsję Kvaratschelię. Ale jak tylko Inter przejął piłkę, Dumfries natychmiast zaczął szukać przestrzeni. Jednak w przeciwieństwie do meczu z Barceloną, w sobotni wieczór rzadko dochodziło do długich podań.
„Twarde stopy”Dwa lata temu też tu był, w finale największego turnieju klubowego na świecie. Przegrali minimalnie 1:0 z uważanym za lepszy Manchesterem City. Jak Dumfries przeżywał tamten wieczór? „Myślę, że zaraz potem pojechał na wakacje” – mówi Daniel Esajas, jeden z jego bliższych przyjaciół. „On jest dość wyluzowany w takich kwestiach.” Ktoś inny mógłby pomyśleć: a co jeśli taka okazja się już nigdy nie powtórzy? Ale w Dumfries działa to w drugą stronę – mówi Esajas. „W jego umyśle jest coś takiego: zadbam o to, żeby ta okazja się powtórzyła”.
Esajas, który poznał Dumfriesa w amatorskim klubie BVV Barendrecht, zauważył, że już jako nastolatek odznaczał się niezachwianą pewnością siebie. Żaden z obserwatorów nie dostrzegł wówczas u tego obrońcy niczego szczególnego, ale on sam ani przez chwilę nie wątpił, że osiągnie on szczyt światowego futbolu. Wiele napisano o drodze, jaka przebył: ze Sparty, przez SC Heerenveen, do PSV i Interu Mediolan. „I wszędzie ludzie mówili: to naprawdę jego maksimum” – powiedział Esajas.
Może to przez jego „twarde stopy”. Sam Dumfries zaczął o tym mówić prawie siedem lat temu, w swoim pierwszym sezonie w PSV. Pod względem fizycznym prezentował się znakomicie, ale technicznie mógł być odrobinę lepszy – ocenił przed kamerami. Jego podania były czasami niedokładne i nie zawsze utrzymywał równowagę przy piłce. Albo jak sam obrońca to podsumował: „Czasami wygląda to trochę niezdarnie”.
Izajasz widział, że nieustannie ćwiczył, aby jego stopy stały się „bardziej miękkie”. Setki godzin dodatkowej pracy, których świat zewnętrzny nigdy nie zobaczył. Drybling, przyjmowanie i podawanie, także piłek tenisowych, dla lepszej kontroli piłki. Jednak ten obraz nadal go prześladuje, zauważa Esajas, zwłaszcza w Holandii. Jakby świat zewnętrzny był nieustannie zaskakiwany tym, jak zdecydowany potrafi być Dumfries.
Sam obrońca nie przejmuje się tym, jego przyjaciel wie. Dla Dumfriesa wątpliwości są główną siłą napędową: sprawiają, że jeszcze ciężej stara się udowodnić innym, że się mylą. Robi to z pomocą dużego zespołu specjalistów, którzy pomagają mu stać się odrobinę lepszym. W tym trener mentalny, osobisty trener ds. pozycjonowania oraz trener, który pomaga mu stać się bardziej lekkim i zwinnym: były sportowiec Errol Esajas, wujek Daniela.
Jak twierdzi dziennikarz Conticello, który w ostatnich latach kibicował Interowi na łamach La Gazzetta, efekty tego są nie do przeoczenia. Od czasu przegranego finału w 2023 roku Dumfries stał się jeszcze lepszy i jeszcze bardziej zdecydowany w drużynie – mówi. „Strzelił w tym sezonie 11 goli, co jest bardzo nietypowe dla kogoś na jego pozycji”.
Wykorzystanie przestrzeniJednym z takich usprawnień jest to, że Dumfries potrafi znaleźć więcej miejsca na ruch i wykorzystać swoją prędkość. Patrick Woerst, trener pomagający Dumfriesowi poprawić jego umiejętności ustawiania się i obserwacji, twierdzi, że mogło się wydawać, że Barcelona pozostawiła skrzydłowego Interu bez opieki przez większą część półfinału, ale w dużej mierze była to zasługa samego Dumfriesa.
Było to widoczne również w finale z PSG, choć nie tak często jak w poprzednich meczach. Przykładem jest sytuacja po 36. minucie, kiedy środkowy obrońca Benjamin Pavard ma piłkę, a Dumfries cofa się prawą stroną, aby podać piłkę. Wcześniej w takich przypadkach po prostu biegłby całym ciałem w kierunku własnego celu – mówi Woerst. Jednak taka „zamknięta postawa” naraża graczy na niebezpieczeństwo: nie wiedzą, gdzie znajduje się przeciwnik, nie widzą, gdzie jest przestrzeń i potrzebują więcej czasu, aby się otworzyć.
W ostatnich latach Dumfries dużo trenowało, aby stać się „otwartym” – mówi Woerst. Kiedy się teraz pojawia, jego górna część ciała jest już w połowie zwrócona w stronę bramki przeciwnika. Dumfries posługuje się krokiem dryblingowym, biegnąc bokiem ze skrzyżowanymi nogami. „Można zauważyć, że ponieważ pracuje również z Errolem (swoim trenerem biegania), może on wykonywać takie rzeczy bardzo dobrze pod względem umiejętności motorycznych” – mówi Woerst. Dzięki temu ma więcej czasu i przestrzeni na akcję, choć podanie, które w sobotę podaje napastnikowi Lautaro Martinezowi, nie przynosi żadnych efektów.
Innym przykładem jest sposób, w jaki kilka minut później tworzy przestrzeń do dośrodkowania. Gdy tylko Inter przejął piłkę po lewej stronie, Dumfries zaczął dryblować do tyłu w prawą stronę, w kierunku linii bocznej. Zawsze stara się „zniknąć z pola widzenia” swoich przeciwników – mówi Woerst. W efekcie odległość jest teraz tak duża, że obrońca PSG Nuno Mendes przybywa za późno, aby zablokować dośrodkowanie. Ale i ten bal kończy się bez niebezpieczeństwa.
NiechlujnyRóżnica w stosunku do poprzednich rund polega na tym, że w sobotę Interowi udało się ledwo ustawić Dumfries na odpowiedniej pozycji. Podobnie jak drużyna nie ma czasu na bezbłędne kombinacje, dzięki którym podopieczni Inzaghiego w tym sezonie niekiedy pokrywali całe boisko kilkoma dotknięciami piłki. Ma to wiele wspólnego z ogromną presją, jaką stosuje PSG. Jednocześnie Inter często jest niedbały w podaniach: piłki regularnie są dostarczane do przeciwnika znajdującego się w dobrej pozycji.
Z drugiej strony PSG jest tak samo skuteczne i groźne jak zawsze. Szybko doprowadziło to do zdobycia pierwszej bramki w jedenastej minucie, gdy Vitinha bez przeszkód wyszedł na boisko ze środka boiska. Jego podanie trafia do Désiré Doué, który na papierze był prawoskrzydłowym, ale teraz występował na lewej stronie boiska. Przed bramką musi wybierać spośród kolegów z drużyny, więc podaje do Achrafa Hakimiego: 1-0.
Drugi gol również padł szybko, po podaniu Ousmane'a Dembélé za linię obrony do Doué. Jego strzał odbił się od skrzydła skrzydłowego Interu, Federico Dimarco, i wpadł do bramki. W tym momencie Dumfries entuzjastycznie klaskał w dłonie, próbując dodać otuchy swoim kolegom z drużyny. Ale gdy pół godziny później piłkarze Interu schodzili do szatni, wiele osób miało już opuszczone głowy.
Wydaje się, że to tylko kwestia czasu, zanim PSG strzeli kolejnego gola, ponieważ francuska drużyna bardzo często stwarza zagrożenie dzięki swojej szybkiej linii ataku. Gdy po dobrej godzinie padł ten gol – znów Doué – Dumfries również pokazał pierwsze oznaki irytacji. Bierze łyk napoju z butelki, a potem wyrzuca ją ze złością. Dziesięć minut później, po golu Kwaraczelii na 4:0, schował głowę w koszulce.
Jak powiedział Dumfries chwilę później przed kamerami, to wynik, który boli. Ale musimy to zaakceptować: Interowi nigdy nie udało się grać zgodnie z planem gry, więc inny wynik byłby nieuzasadniony. Po wyniku 3:0 zdał sobie już sprawę, że to się nie uda. Że ta sobota nie będzie dla Denzela Dumfriesa kolejnym finałem, ale będzie on świadkiem pierwszego zwycięstwa PSG w Lidze Mistrzów.
nrc.nl