Środek do czyszczenia akwariów promowany jako eliksir młodości. Policja prowadzi czynności

- Sklepy internetowe oraz internetowi twórcy promują spożywanie odczynnika chemicznego o nazwie błękit metylenowy
- Ma on rzekomo pomagać na wszelkie dolegliwości i dodatkowo opóźniać procesy starzenia
- Substancja jest stosowana w wąskim zakresie m.in. w medycynie, biologii czy akwarystyce. W Polsce nie jest dopuszczona jako lek ani suplement diety
- Główny Inspektor Farmaceutyczny po otrzymaniu informacji o osobach promujących spożywanie błękitu metylenowego, przekazał sprawę policji
- Pracownicy urzędu rejestracji leków przestrzegają, że błękit metylenowy może wchodzić w groźne interakcje z lekami
- To kolejny przykład, gdy influencerzy są wykorzystywani do promocji spożywania niebezpiecznych substancji
Główny Inspektor Farmaceutyczny otrzymał od sygnalisty zgłoszenie, zgodnie z którym błękit metylenowy był prezentowany jako produkt do spożycia, a zarazem przypisywano mu właściwości lecznicze. (...) W związku z powyższym powiadomiono właściwe miejscowo organy ścigania - mówią urzędnicy GIF redakcji Rynku Zdrowia. Z naszych informacji wynika, że policja prowadzi już działania w tej sprawie.
Wspomniany błękit metylenowy to organiczny związek chemiczny, występujący w postaci ciemnozielonego lub brunatnego, krystalicznego proszku, który w połączeniu z chloroformem, metanolem i wodą tworzy roztwory o intensywnie niebieskim zabarwieniu.
Jego działanie obejmuje m.in. właściwości przeciwutleniające i przeciwbakteryjne. W przeszłości substancja ta była stosowana w Polsce m.in. jako środek odkażający oraz lek pomocniczy w różnych wskazaniach klinicznych. Substancję wykorzystuje się obecnie np. w akwarystyce, w celu odgrzybiania i usuwania pasożytów z wody.
Internet roi się od twórców przedstawiających błękit metylenowy jako remedium na wiele dolegliwości: depresję, choroby serca, nowotwory, autyzm, chorobę Alzheimera, COVID-19, AIDS czy boreliozę.
Odczynnik ma poprawiać funkcjonowanie mózgu, pamięć, kreatywność, uśmierzać ból, przyspieszać gojenie urazów i ran. "Paliwo rakietowe dla mitochondriów", "eliksir młodości", "niebieski biohacking" - to tylko niektóre ze stwierdzeń używane przez internetowych twórców.

Moda na stosowanie błękitu metylenowego przyszła ze Stanów Zjednoczonych, gdzie odczynnik był mocno promowany w mediach społecznościowych (głównie w serwisie TikTok). Twórcy chwalili się charakterystycznym niebieskozabarwionym językiem i pokazywali, jak dodają krople błękitu do wody, nadając jej jaskrawy kolor.
Aktor i reżyser Mel Gibson w wywiadzie z Joe Roganem opowiadał niegdyś, że jego znajomi wyleczyli się z czwartego stadium nowotworu dzięki stosowaniu połączenia błękitu metylenowego z iwermektyną i kilkoma innymi substancjami.
Trudno powiedzieć, jaka idea przyświecała Gibsonowi. Sami amerykańscy influencerzy nie działają charytatywnie - nawiązując współpracę ze sklepami internetowymi sprzedającymi błękit metylenowy. I nie inaczej jest w przypadku rodzimych twórców. W serwisie społecznościowym Instagram znajdujemy dziesiątki profili udzielających porad dotyczących leczenia odczynnikiem (w połączeniu np. z pastą doustną dla koni, w celu odrobaczania organizmu).
Niektóre wpisy odsyłają do sklepów internetowych, zawierając oferty zniżek na zakupy oraz oznaczenie "współpraca", będące potwierdzeniem komercyjnego charakteru przekazu.
Niewielkie znaczenie ma więc fakt, że we wskazywanych sklepach internetowych oferujących błękit metylenowy znajdujemy zastrzeżenie, że jest on "odczynnikiem chemicznym analitycznym do syntez i celów edukacyjnych, każde inne stosowanie odczynnika chemicznego jest na własną odpowiedzialność."
Oficjalnie sklep internetowy, posiadający adres siedziby w Polsce, zaleca stosowanie produktu m.in. w analizach chemicznych i testach biologicznych, barwieniu preparatów w mikroskopii, akwarystyce oraz wskazując jego właściwości fluorescencyjne.
W zakładce "opinie" zamieszczonej przy produkcie znajdujemy jednak wpisy rzekomych konsumentów o odczynniku chemicznym (zachowano oryginalną pisownię):
- "Wreszcie dostępny produkt czystości farmaceutycznej w PL, na efekty czasem trzeba chwile poczekać ale przynajmniej odstawiłem wszystkie inne suple, nie musze brać całego pudełeczka to tez oszczędność",
- "Zdecydowanie działa i czuć, że to świetna jakość. Będę zamawiać w wielopaku bo wtedy cena też bardzo konkurencyjna",
- "Jako młoda mama jestem zachwycona tym produktem, jak tylko przestałam karmić zaczęłam suplemencie zachęcona poleceniami znajomych i faktycznie widzę jak to działa! Po 3 tygodniach regularnego użytku zdecydowanie czuje poprawę wysypianie się, wypoczęcia i regeneracji (przy pobudkach w nocy do dziecka) oraz ogólną poprawę samopoczucia. Liczę również na efekty spowalniające proces starzenia, ale nawet bez tego jest to produkt petarda!",
- "Jest super! rumień boreliozy znika i się nie powiększa".
Zapytaliśmy Główny Inspektorat Farmaceutyczny, Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych oraz Główny Inspektorat Sanitarny o ocenę zjawiska.
Pracownicy GIF odpowiadają nam, że organ "jest zaznajomiony ze skalą zjawiska oferowania w serwisach internetowych do sprzedaży błękitu metylenowego". Urzędnicy zastrzegają, że substancja nie jest produktem leczniczym przeznaczonym dla ludzi w rozumieniu Prawa farmaceutycznego. W zakresie leczenia nie posiada pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, ani nie jest zarejestrowanym suplementem diety. Jest jedynie odczynnikiem chemicznym stosowanym jako środek diagnostyczny.

GIF podkreśla, że prezentowanie błękitu metylenowego jako środka do spożycia, w dodatku przypisywanie mu właściwości lecznicze, to przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Po uzyskaniu od sygnalisty informacji na temat procederu sklepów internetowych GIF powiadomił właściwe organy ścigania.
Jarosław Buczek, rzecznik prasowy URPL potwierdza, że błękit metylenowy nie posiada aktualnie pozwolenia na dopuszczenie do obrotu jako produkt leczniczy.
Mówi nam, że w niektórych krajach (np. USA, Kanadzie czy Wielkiej Brytanii), błękit metylenowy jest dopuszczony jako produkt leczniczy w terapii:
- choroby rzadkiej methemoglobinemii,
- zatruć cyjankami (jako środek wspomagający),
- jako barwnik chirurgiczny i diagnostyczny w urologii czy ginekologii.
Błękit metylenowy jest też przedmiotem intensywnych badań klinicznych jako potencjalny środek terapeutyczny w leczeniu choroby Alzheimera. W badaniach III fazy pochodnej błękitu metylenowego nie wykazano istotnej skuteczności w porównaniu z placebo w całej populacji, choć w podgrupach nieprzyjmujących innych leków zauważono spowolnienie atrofii mózgu i poprawę wyników poznawczych.
Pomimo tych wyników - jak przytacza Jarosław Buczek - produkt nie został dopuszczony do obrotu, ani przez Europejską Agencję Leków, ani przez amerykańską Agencja Żywności i Leków (ta ostatnia już w 2011 r., i potem w 2017 r. alarmowała o niebezpiecznych interakcjach błękitu metylenowego z antydepresantami, a w 2020 r. przestrzegała przed stosowaniem terapii w leczeniu następstw COVID-19).
Przedstawiciel URPL dodaje, że z dostępnych danych literaturowych oraz raportów naukowych wynika, że spożycie błękitu metylenowego może wiązać się z ryzykiem wystąpienia poważnych reakcji niepożądanych, zwłaszcza w przypadku jego stosowania bez nadzoru medycznego. Dotyczy to m.in. potencjalnych reakcji nadwrażliwości, zagrożeń dla osób z niedoborem dehydrogenazy glukozo-6-fosforanowej (G6PD), a także możliwości wystąpienia zespołu serotoninowego przy jednoczesnym stosowaniu leków o działaniu serotoninergicznym. Zgłaszano również działania ośrodkowe, takie jak objawy neurotoksyczne.
Główny Inspektorat Sanitarny nie odpowiedział na nasze pytania.
Wirtualne biuro na Cyprze i substancje tylko do celów badawczychSprawa błękitu metylenowego przypomina inny proceder opisywany już przez Rynek Zdrowia. W październiku 2023 r. informowaliśmy o sklepie internetowym sprzedającym substancje "tylko do celów badawczych".
Przedsiębiorca posługuje się taką klauzulą jedynie w opisie swojego asortymentu, bo informacji na ten temat próżno szukać na opakowaniach samych produktów.
Twórcy sklepu szczegółowo informują też o działaniu substancji na ludzi, załączając linki do badań naukowych i udostępniając nawet kalkulator ułatwiający dostosowanie dawek do własnych potrzeb.
W mediach społecznościowych sprzedawca jest jeszcze mniej zachowawczy. Frywolnie pisze, że jego środki są "bardzo skuteczne i bezpieczne". Zachęca też do "eksperymentowania z dawkami i wyczucia pod siebie". W jego asortymencie promowane są różnego rodzaju peptydy oraz analogi GLP-1, wykorzystywane w leczeniu cukrzycy, ale częściej otyłości (to substancja znajdująca się np. w leku Ozempic).
Sklep internetowy ma się dobrze, a jego preparaty nadal są otwarcie reklamowane przez szereg polskich influencerów w mediach społecznościowych. Na stronie internetowej zamieszczono nawet ich wizerunki i nazwiska - mianując ich "ambasadorami marki". Nikt nie pociąga internetowych celebrytów do odpowiedzialności, choć teoretycznie można byłoby im postawić nawet zarzuty karne np. za narażanie na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Pracownicy GIF odpisali nam wówczas, że agonistę receptora GLP-1 można legalnie nabyć tylko z przepisu lekarza. Wysyłkowa sprzedaż leków jest zaś możliwa tylko w przypadku medykamentów bez recepty (z wyłączeniem tych, których wydawanie jest ograniczone wiekiem pacjenta).
Inspekcja farmaceutyczna zapewniała, że stale monitoruje strony internetowe oferujące leki "do celów badawczych". Gdy namierzy taką witrynę, próbuje zidentyfikować podmiot będący administratorem strony internetowej i ustalić jego dane teleadresowe, niezbędne do podjęcia działań przez GIF.
Rzecz w tym, że tego typu strony przeważnie są administrowane przez podmioty zagraniczne, nieposiadające siedziby w Polsce (inaczej niż w przypadku sklepu oferującego błękit metylenowy). Wysyłka towaru - zdaniem GIF - następuje zaś z kraju trzeciego i jedyną możliwością kontaktu z tymi podmiotami jest wypełnienie formularza dostępnego na witrynie.
- Organy ścigania, właściwe do danego obszaru jednostki Policji bądź Prokuratury, są informowane na podstawie otrzymywanych zgłoszeń. Zgłoszenia te są anonimowe, pochodzą od kancelarii prawnych lub też zgłaszane są przez raporty WGEO (zawiadomienia od zagranicznych organów kompetentnych). Na przestrzeni ostatnich dwóch lat takich zgłoszeń było ok. 15 - pisali pracownicy GIF.
Sklep internetowy, który opisywaliśmy wskazuje, że ma siedzibę na Cyprze. Oferuje jednak wysyłkę produktów poprzez Paczkomaty firmy InPost, która nie ma swoich Paczkomatów na Cyprze (działa w Polsce, Włoszech, Francji, Belgii, Holandii, Luksemburgu, Hiszpanii i Portugalii). Mimo to na witrynie czytamy, że zamówienia są realizowane w czasie 48 godzin.
Kilka sekund spędzonych w wyszukiwarce internetowej daje nam informację, że wykupienie usługi tzw. wirtualnego biura na Cyprze kosztuje 69 euro miesięcznie. To niewiele, jak na skuteczny parasol ochronny przed odpowiedzialnością ze strony państwa polskiego.
Napisz do autora: [email protected]
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
W związku z ciszą wyborczą dodawanie komentarzy zostało tymczasowo zablokowane.
rynekzdrowia