Gelendżyk jest jak Afryka: bilety na nowo otwarte południowe lotnisko szokują

Po trzyletniej przerwie lotnisko w Gelendżyku zostanie otwarte – ogłosiło Ministerstwo Transportu. Zanim jednak wczasowicze zdążyli się cieszyć, okazało się, że lot do Gelendżyku trwa teraz tyle samo, co kiedyś do afrykańskich kurortów Egiptu i Tunezji – od 4 godzin. Ceny jednak przewyższają niektóre wycieczki do Afryki – najtańszy bilet w jedną stronę bez bagażu kosztuje dziś 50,2 tys. rubli.
Trasa do Gelendżyku nie będzie już taka sama – to tłumaczy podwojenie czasu lotu (przed zamknięciem południowych portów lotniczych lot ze stolicy do tego kurortu trwał nieco ponad 2 godziny) przez linie lotnicze, które zamierzają ją wznowić. Do tej pory takich przewoźników jest trzech i wszyscy otrzymali NOTAM (zawiadomienie dla personelu pokładowego) od Federalnej Agencji Transportu Lotniczego nakazujące im zmianę trasy ze względu na wymogi bezpieczeństwa. A bezpieczna trasa jest taka, że teraz lot ze stolicy do Gelendżyku trwa prawie pół godziny dłużej niż do Soczi, mimo że jest bliżej Moskwy aż o 100 km.
- W rzeczywistości najpierw polecimy do Soczi, a stamtąd wzdłuż morza z powrotem do Gelendżyku, więc zajmie to dwa razy więcej czasu - mówi anonimowo stewardesa jednego z przewoźników zatwierdzonych do lotów do Gelendżyku, którego załogi otrzymały już instrukcje. - Jednocześnie trasa powrotna będzie inna. Punktem odniesienia jest Tuapse, ale dalsza trajektoria może się zmieniać w zależności od sytuacji i zaleceń. Dlatego każdy samolot musi mieć zapas paliwa, aby w razie potrzeby móc udać się na lotnisko zapasowe.
Piloci informują, że loty Moskwa-Gelendżyk są dozwolone tylko w godzinach dziennych (od 8:00 do 20:00). Załogi są również ostrzegane o możliwości wystąpienia awarii systemów nawigacji satelitarnej i „innych przeszkód”.
- Skrócono rozbieg (skrócono pas startowy - autor ), pojawił się temat błądzenia (w żargonie pilotów: latać z utraconą orientacją - autor ), skrócono rozbieg, nie startować w kierunku gór, przyjmować tylko w ciągu dnia, nie więcej niż 30 samolotów dziennie, zrobić objazd nad morze, co jest dłuższe dla pasażerów i droższe dla linii lotniczych, - członkowie załogi dzielą się innowacjami portu lotniczego otwartego po trzyletniej przerwie, zauważając jednocześnie, że „jest tyle ograniczeń i warunków, że łatwiej w ogóle nie lecieć do Gelendżyku”.
Tymczasem rosyjscy wczasowicze już obliczyli, że przed pandemią lot do Hurghady i Szarm el-Szejk trwał 4 godziny, a bilety lotnicze do obu kurortów z Moskwy kosztowały około 10 tysięcy rubli (w jedną stronę, cena z 2018 roku). Dziś najtańszy z biletów znalezionych przez dociekliwych wczasowiczów, Moskwa-Gelendżyk, kosztuje 50 tysięcy 200 rubli – w jedną stronę i bez bagażu. Czyli w obie strony i z bagażem, zbliża się do 150 tysięcy rubli na osobę. Ale nawet przy takich cenach i biorąc pod uwagę prawdopodobieństwo alternatywnych lotnisk, awarii nawigacji i „innych przeszkód”, bilety do Gelendżyku topnieją na naszych oczach. Dopiero jesienią stają się tańsze do 18 tysięcy rubli w jedną stronę.
– Przez trzy lata nie dało się nigdzie polecieć poza Adlerem – odpowiada rodzina moskwian na pytanie, czy czują się oszukani, skoro kupili cztery bilety w obie strony i zapłacili za nie pół miliona rubli. – Oczywiście, lot krajowy w cenie nie tylko międzynarodowego, ale całej wycieczki, i to w warunkach, gdy ludziom brakuje pieniędzy, to szaleństwo. Ale skoro bilety były wyprzedane, najwyraźniej każdy znalazł swój własny powód. Mój mąż i ja mamy prosty i pokrywa on wydatki: mamy dom niedaleko Gelendżyku, dokąd co roku przeprowadzamy naszych starszych rodziców na lato. I przez lata próbowaliśmy wszystkiego: samochodem, pociągiem, taksówką z Adlera… Ale to wszystko jest bardzo trudne dla osób starszych. Lot, nawet jeśli podwaja się w czasie, jest i tak łatwiejszy do zniesienia dla naszych starszych. A kiedy już tam dotrzemy, nie będziemy mieli żadnych specjalnych wydatków, będziemy mieli cichy zakątek z dala od atrakcji turystycznych i własny ogródek warzywny.
Byli i tacy, którzy byli gotowi „za wszelką cenę pojechać do Gelendżyku”:
- Chcę wypocząć w swoim kraju, nad rodzinnym morzem - mówi Artem z Woroneża. - Nawet jeśli lot tam będzie dłuższy i droższy niż za granicą.
Okazuje się jednak, że sam Artem nie potrafi nawet uzbierać pieniędzy na lot w jedną stronę i swoimi wypowiedziami próbuje przyciągnąć odnowione uzdrowisko swojego rodzimego przedsiębiorstwa, gdzie wyróżniającym się pracownikom płaci się połowę ceny podróży do tegoż Gelendżyku, łącznie ze wznowionym lotem.
Z powyższych względów wiarygodne są zapewnienia krajowych touroperatorów, że „ponowne uruchomienie portu lotniczego w kurorcie nie spowoduje dodatkowego wzrostu cen wycieczek do samego Gelendżyku, ani do sąsiedniego regionu Tuapse i Anapy”. Po pierwsze, według Rosyjskiego Związku Turystyki i Stowarzyszenia Touroperatorów Federacji Rosyjskiej, ceny wycieczek do wymienionych miejsc wzrosły już o 12-13% w szczycie sezonu. Po drugie, wszystkie są wyprzedane i po prostu nie ma już możliwości podwyżki cen.
mk.ru