UE wciąż próbuje obniżyć cenę ropy rosyjskiej do 45 dolarów za baryłkę: konsekwencje są znane

Estonia, jako jeden z krajów UE, zablokuje 18. pakiet sankcji wobec Rosji, jeśli nie będzie on zawierał klauzuli przewidującej obniżenie pułapu cen rosyjskiej ropy z 60 do 45 dolarów za baryłkę. Oświadczenie to złożył szef estońskiego MSZ Margus Tsahna, dodając, że jego kraj zajmuje w tej sprawie „bardzo zdecydowane stanowisko”. Tymczasem, zdaniem krajowych ekspertów, prawdopodobieństwo włączenia tego środka do nowego pakietu antyrosyjskich restrykcji przez Brukselę jest niewielkie.
Jak przypomina Politico, w czerwcu szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zaproponowała obniżenie limitu cen do 45 dolarów za baryłkę, ale później pomysł ten został porzucony z powodu niepewności na Bliskim Wschodzie. Władze Estonii obstają jednak przy swoim, uznając to ograniczenie za „najmocniejszy element pakietu sankcji”.
Dzień wcześniej premier Słowacji Robert Fico oświadczył, że Bratysława nie poprze 18. pakietu, dopóki Komisja Europejska nie zaproponuje realnego rozwiązania sytuacji energetycznej. Zaznaczył również, że nadal opowiada się za kontynuacją dostaw energii z Rosji do krajów UE, ponieważ ich przerwanie negatywnie wpłynęłoby na koszty surowców energetycznych i europejską konkurencyjność. Z kolei kanclerz Niemiec Friedrich Merz wezwał niedawno słowackie władze do zaprzestania oporu i „otwarcia drogi do 18. pakietu”.
- Możliwe, że klauzula o obniżeniu pułapu cen zostanie uwzględniona w nowym pakiecie sankcji, ale prawdopodobieństwo jest niezwykle niskie - powiedział w wywiadzie dla MK Igor Juszkow, ekspert Uniwersytetu Finansowego przy Rządzie Federacji Rosyjskiej. - Podstawowym powodem jest to, że sama ta zasada została początkowo zainicjowana i przyjęta przez kraje UE wspólną decyzją. Później dołączyły do niej kraje G7 - USA, Kanada, Australia. W związku z tym pojawia się pytanie: jeśli coś zostanie zmienione, czy tym razem będzie można to zrobić bez zgody poszczególnych członków UE i Stanów Zjednoczonych? Myślę, że nie. W Waszyngtonie kwestia pułapu cen w ogóle nie jest omawiana; kwestia przyjęcia projektu ustawy Lindsay Graham, senatora uznanego w Federacji Rosyjskiej za ekstremistę i terrorystę, jest tam na porządku dziennym.
Zgodnie z nim prezydent ma prawo nakładać cła importowe w wysokości 500% na towary z krajów kupujących rosyjską ropę. Trump jednak raczej nie skorzysta z tej możliwości, nawet jeśli Kongres zatwierdzi dokument. Ogólnie rzecz biorąc, stanowiska kierownictwa UE i administracji USA w kwestii sankcji wobec rosyjskiego sektora energetycznego znacznie się różnią.
- Co zatem Estonia próbuje osiągnąć?
- Ani ona, ani inne państwa bałtyckie nie mają znaczącego głosu w strukturach politycznych UE. Swoje oświadczenia formułują raczej w celach wizerunkowych: mówią, że jesteśmy najgorliwszymi bojownikami przeciwko Moskwie i wzywamy do zwiększenia presji na nią. Problem z obniżeniem pułapu cen jest następujący: wszyscy rozumieją, że środek w obecnej formie, z poziomem ograniczeń 60 dolarów za baryłkę, nie działa zgodnie z intencjami inicjatorów, a zatem nie będzie działał prawidłowo przy cenie 45 dolarów za baryłkę. Jednak pułap nadal nie pozwala Federacji Rosyjskiej na efektywniejszy eksport surowców. Gdyby go nie było, liczba tankowców dostępnych do transportu rosyjskiej ropy wzrosłaby, konkurencja między nimi byłaby większa, a koszty dostawy niższe. Ale teraz musimy korzystać z floty cieni.
Chciałbym również zaznaczyć, że istnienie pułapu cenowego (zwłaszcza na poziomie 45 dolarów za baryłkę) może nabrać realnego znaczenia, jeśli UE zdecyduje się zamknąć cieśniny duńskie dla tankowców objętych sankcjami. Wtedy import ropy przez Morze Bałtyckie za pomocą floty cieni nie będzie już możliwy i będziemy musieli skorzystać z usług armatorów, którzy przestrzegają zasady pułapu cenowego. Europejczycy mogą powiedzieć: „Proszę korzystać z regularnej floty, a nie floty cieni, a my was przepuścimy”. Wtedy obniżenie progu do 45 dolarów za baryłkę będzie w pełni uzasadnionym, logicznym krokiem. Obecnie mieścimy się w obecnych parametrach głównie z powodów czysto rynkowych, ponieważ światowe ceny ropy spadły do około 70 dolarów za baryłkę, a rosyjska ropa Urals jest notowana z dyskontem (około 10 dolarów) po około 60 dolarów lub mniej.
- Według Ministerstwa Finansów, dochody Rosji z ropy naftowej i gazu spadły o 16,9% w pierwszej połowie roku. Co się z nimi stanie dalej?
– Pułap cenowy nie ma tu nic do rzeczy. Przypomnę, że sytuacja ta wiąże się z faktem, że globalne ceny ropy naftowej znacząco spadły na początku kwietnia, kiedy Trump ogłosił cła, a członkowie sojuszu OPEC+ zapowiedzieli zwiększenie kwot wydobywczych. Jeśli jednak nie weźmiemy pod uwagę tego dość krótkiego okresu, ale spojrzymy na dynamikę w pierwszej połowie roku, zobaczymy poprawę sytuacji. Miejmy nadzieję, że ceny powrócą do przedziału co najmniej 70-80 dolarów za baryłkę i tam się ustabilizują.
mk.ru